Rekordowa najniższa temperatura na Islandii została odnotowana w styczniu 1918 roku i wynosiła -38 stopni. Lato może być ciepłe, ale upalne dni należą do rzadkości. Najwyższą odnotowaną na wyspie temperaturą jest wynik z czerwca 1939 roku. Odnotowana temperatura wynosiła 30 stopni. Na Islandii jest prohibicja Poznajcie historię naszej wspaniałej czwórki przyjaciół: Oli, Tomka i ich córeczek Klary i Kaliny, którzy trzy lata temu przeprowadzili się na Islandię po – jak sami mówią – przygodę życia. Z Olą i Tomkiem poznaliśmy się 2 lata temu, ostatniego dnia naszego pobytu na Islandii z Jasiem i Manią (poczytacie o nim TU ). Koszty życia na Islandii: Bilet w jedną stronę (lokalny) 14 zł (490 ISK) Karnet miesięczny (standardowa cena) 230 zł (8 tys. ISK) Benzyna (1 litr) 8,6 zł (300 ISK) Volkswagen Golf 1.4 90 KW (lub podobny nowy samochód) 120 tys. zł (4,3 mln ISK) Apartament z jedną sypialnią w centrum miasta 5,9 tys. zł (200 tys. ISK) Średnie zarobki na Islandii szacują się na poziomie ok. 410 000 – 470 000 ISK brutto (ok. 13 410 – 15 371 PLN). Co ciekawe, w Reykjaviku, średnie zarobki są kilkakrotnie wyższe i wynoszą przeważnie ok. Trzy przeplatające się historie z przedkryzysowej Islandii. W altmanowskim duchu, ale bez jego finezji. Ponieważ na Islandii żyje zaledwie 370 000 osób, a napływ ludności z zewnątrz jest znikomy, to mogą zdarzyć się przypadki, że na randce trafi się kogoś z bliższej i dalszej rodziny czy z dalekimi kuzynami. Dlatego też aplikacja sprawdza stopień pokrewieństwa na podstawie bazy danych Islandczyków i zezwala bądź zabrania im randek. Opisy. W środku arktycznej tundry dochodzi do katastrofy. Rozbija się samolot z jedynym pasażerem. Samotny podróżnik wyciąga ze zrujnowanej maszyny wszystko co może być potrzebne i rusza przed siebie, ale mimo swoich najlepszych starań, jałowy krajobraz oferuje mu niewielką nadzieję na ratunek. Z6R5Wd0. Autor Wiadomość Temat postu: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #1 Wysłany: 22 Lut 2017 23:45 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski Wróciłem właśnie z sześciodniowego wypadu na moją ulubioną ISLANDIĘ . Ten wpis NIE JEST dosłowną relacją z wyjazdu (takie relacje – naprawdę ciekawe – znajdziecie na forum w odpowiednich działach).Ten wpis JEST zbiorem spostrzeżeń i faktów, które mogą pomóc dopytującym o zimowe zwiedzanie wyspy. Napiszę o kosztach sześciodniowego pobytu, kluczowych różnicach determinujących założenia podróży, pokażę parę miejsc…– mam nadzieję, że tekst przyda się śmiałkom rozważającym podróż w śnieżno-lodowych miesiącach Warto! Ale warto też przygotować się na islandzkie 2 osoby w osobowym aucie (nie najmniejszym ze względu na porę roku, ale bez napędu 4x4 bo Interior i tak niedostępny)2) 6 dób pobytu – od poniedziałku wieczorem do niedzieli wieczorem (połączenia Wizza – odpowiednio: z Gdańska/do Warszawy)3) przejazd, o ile się da, dookoła – tylko z tego powodu, że podczas kilkunastu wcześniejszych wyjazdów tam, w zasadzie wszędzie już byliśmy, natomiast ciekawiła nas ZIMOWA Islandia, możliwe różnice między północą a południem o tej porze roku, a najbardziej ciekawił święty spokój (w tym od turystów;)4) Kierunek wybierany na miejscu (zgodnie z ruchem wskazówek zegara lub odwrotnie)- zostawiliśmy decyzję… pogodzie i był to jedyny sensowny i najlepszy możliwy wybór, gdyż gdybyśmy zaczęli od zwiedzania południa (typowe) spędzilibyśmy 6 dni w deszczu, a jadąc w drugą stronę i odpowiednio przyspieszając lub zwalniając podróż – mieliśmy 5 dni bez deszczu, w tym jeden w całości magicznie słoneczny. 5) W związku z pkt. 3-4 noclegów nie rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem, co przyniosło nie tylko wyśmienite wykorzystanie czasu oraz sił i brak „cofania się”, ale także spore oszczędności (przez bezpośrednie kontakty/dzwonienie do miejsc noclegowych lub korzystanie z obniżek last minute)6) ostatnie założenie: jedno z najtrudniejszych na Islandii – mimo nieco absurdalnej koncepcji objazdu dookoła oraz krótkiego dnia - NIE SPIESZYĆ SIĘ! Ale to możliwe było jedynie po pogodzeniu się, że i tak nie odwiedzimy nawet połowy ciekawych miejsc, lecz tylko te, za którymi najbardziej tęsknimy lub które w danym dniu i czasie mają ładną nie odmawiać sobie lokalnych elementarnych przyjemności odtrącanych wcześniej nie raz z marudzeniem na wyższe ceny (małomiasteczkowy basen z widokiem, miejscowa zupa rybna, kanapka z jagnięciną / której zresztą poza Islandią nie lubimy). Jeśli bowiem mielibyśmy zaoszczędzić 300 zł w zamian za pędzenie przed siebie i „nie-smakowanie Islandii takiej jaką jest„ to równie dobrze można by pojechać w Karkonosze – też ładnie Wyjazd streścić łatwo: wszystkie założenia udało się zrealizować ! Parę szczegółów:- autem była SKODA FABIA kombi, napęd na przód, opony z kolcami, przejechała 2100 km ze średnim spalaniem ok. 6 l/100 km (benzyna), mały silniczek, ale z dobrymi oponami auto nawet na przełęczach i na lodzie (przy rozsądnej prędkości) trzymało się ładnie drogi. Mniejszego bym nie chciał. Nadal uważam, że Duster byłby najlepszy, ale przy pogodzie jaka się ułożyła to auto wystarczyło w sam raz;- mieliśmy ze sobą śpiwory, co skutkowało przy połowie noclegów dodatkową obniżką od 1000 – 1500 ISK / os. (33-50 zł). W ten sposób płaciliśmy za noclegi od 30-45 EUR /os. kwaterując się w dwuosobowych pokojach. W rzeczywistości trzykrotnie – z braku innych turystów – owe „pokoje” oznaczały oddanie do dyspozycji całego domu - rzecz jasna dla nieco ponad 100 zł sumarycznej oszczędności średnio chętnie targa się śpiwór, ale akurat mieliśmy tyle luzu w limicie wagowym bagażu nadawanego WIZZA (wspólne 1x32 kg, w tym sporo sprzętu), więc wzięliśmy. Gdybym miał ekstra dopłacać do bagażu ze względu na śpiwór – nie brałbym go, szczególnie w zimie, gdy i tak nie śpi się na kempingach ani w aucie. Mając natomiast duży bagaż rejestrowany (jeśli ma niestandardowe wymiary trzeba doliczyć sobie na lotnisku czas na dostarczenie go po odprawie do odległego okienka „oversize”) zabraliśmy się z podręcznym w postaci najmniejszych, niepłatnych „plecaczków”.- dzienne światło mieliśmy – uśredniając – od 9 do 18ej, przy czym pierwsza i ostatnia godzina mało nadawała się na zwiedzanie z powodu przejmującego zimna, za to 11-15 ładowały energię (co za światło!) bardziej niż cały lipcowy dzień na kontynencie - regularnie (kilka razy dziennie) sprawdzaliśmy pogodę na (w aplikacji, bo najdokładniej) oraz przejezdność dróg na - co pozwalało też w decyzjach którędy jechać, by było komfortowo i z widokami zamiast chmur. W związku z tym część decyzji co do trasy wydawać by się mogła irracjonalna, ale w praktyce dawała 99% satysfakcji z widoku za noclegi na dany dzień ustalaliśmy telefonicznie (kontakty z broszur dostępnych na stacjach benzynowych, informacjach turystycznych oraz z Internetu) między 12 a 18 danego dnia. W żadnym przypadku nie zaliczyliśmy odmowy, w połowie przypadków ceny były niższe niż oficjalnie ogłaszane (w szczycie sezonu nie jest tak różowo)- turystów na północy i wschodzie jest bardzo, bardzo mało, od Husaviku po Hofn (jakby odciąć pół wyspy na linii godz. 11 i 6). Za to od Reykiaviku od Jokulsarlon – turystów jest w zimie sporo, powiedziałbym, że dużo więcej niż widywałem w szczycie lata 5-6 lat temu. Ale taka jest kolej rzeczy… Jedynie gdyby wszechobecni Chińczycy nie zachowywali się tak absurdalnie idiotycznie na drogach i przy atrakcjach – jakoś bym to przebolał. Oczywiście w porównaniu z resztą turystycznych destynacji Europy to jest tam wciąż pustka , ale dla szukających całkowitego wytchnienia od ludzi – vide początek dostępność punktów widokowych jest znacznie mniejsza (dużo błota lub śniegu, ew. roztopów, np. przy Detifoss dojście tylko od zachodu i 20 minutowa ścieżka zajmuje teraz i 45 min. doprowadzając tylko do jednego punktu – platformy. Część muzeów i urokliwych „ciekawostek” (kościółki, wystawy) jest zamknietych poza sezonem, ale bardziej doskwiera zamkniecie na zimę wielu lokali i sezonowe skracanie czasu pracy sklepów. Ot np. w Husaviku na początku tygodnia dosłownie nie ma gdzie pójść na rybę . W innych godzinach (zwykle z przerwą w środku dnia) działają też lokalne baseny. Niemniej dzień jest tak krótki, że i tak czasu nieco brakuje, więc ta niedostępność miejsc i sklepów bywa nieco teoretyczna, o ile zdąży się na czas zrobić zakupy jedzenia w Bonusie lub Netto - stopniowo coraz większa wydaje się aktywność policji (ale może to ogólny trend, a nie kwestia akurat tej zimy). Radiowozów na 1ce minąłem kilka (przypominam, ze ochoczo i skutecznie łapią z przeciwka – jest tu mój temat o mandacie z wakacji, z taryfikatorem) – zdecydowanie więcej niż zdarzało mi się spotkać dawniej. A już „atrakcją” samą w sobie była wieczorna pogoń policjanta za nami lokalną gruntową drogą (do miejsca noclegu), kiedy po dogonieniu nas na sygnale w szczerym polu, sprawdził trzeźwość, zawartość auta i powody lądowania dwóch kosmitów z PL Pełna kultura, „szacun”, ale też daje to do myślenia. Gdybyśmy byli „po piwku”, lub liczyli na ciemność, mogłoby skończyć się dłuższym pobytem… byliśmy? Poniżej ramowo dla tych, którzy kojarzą ze swoich wyjazdów, bo jeśli ktoś dopiero się wybiera to niech ten akapit pominie, gdyż na pierwszy raz taka akurat wycieczka nie miałaby sensu, to raczej refleksyjna przejażdżka miłośników Islandii, nie zwiedzanie typu „czas goni ale chcę to zrobić”:DAY 0: dojazd do GDA, lot, zupa rybna (jaka!!!!!) u naszego ulubionego kucharza w Reykiaviku (nie wiem czy mogę mu zrobić reklamę, nazwę więc pominę), przejazd do Blondous na nocleg, wylądowaliśmy niemal po ciemku, więc ten wieczór służył „wskoczeniu w falę przesuwajacej się pogody” – co o tej porze roku rozumiemy jako „szansę na brak opadów lub możliwie najmniejsze opady”.DAY 1: basen w Hofsos na brzegu fiordu, gdzie podczas naszej wyłącznej okupacji kąpieliska – obok w rzeczonym fiordzie, wesoło pluskał się wieloryb, wypuszczając fajerwerki wody oraz pomachując co parę minut ogonem lub kawałkiem cielska. Nie było żal dwóch godzin… . Przejazd nadmorską drogą i tunelami wzdłuż półwyspu, pięknie! Akuyreri (tu zakupy i ciepłe jedzenie w rękę). Godafoss, próba dojazdu 2 km do Adlejarfossa z zamiarem pieszej wycieczki (droga dalej oblodzona i z zakazem wjazdu dla naszego auta), ale ten jedyny raz deszcz i błoto z lodem powstrzymały nas od frajdy, która była na wyciągniecie ręki (uwielbiam ten wodospad – mimo kłopotliwego dojazdu). Nocleg nad MyvatnDAY 2: ze śniadania z widokiem na Myvatn nie chciało się wychodzić Obowiązkowo Krafla i Viti (Krafla w zasadzie nie do przejscia/dojścia – choć nadzieję budził psi zaprzęg; Viti zaśnieżone i z lodem, lodowisko na drodze), jak zwykle ubaw dla oczu, wyobraźni i węchu na tutejszych polach geotermalnych, rzut oka (i częściowo buta) na wielki krater przy samym Myvatn, piękny przejazd pagórkami do Husaviku, nocleg w Husaviku po bezowocnym polowaniu na jadłodajnię (lokalsi chcieli ochoczo pomóc, także Polacy, ale zima to zima = burger na stacji benzynowej). DAY 3: Asbyrgi. Ech – żeby tu w lecie trafić przy takiej pustce. W południe nasz ślad na śniegu na drodze do Kanionu wciąż był pierwszy… Pusto, ptaki, echo. Szkoda, że aura nie pozwala wejść na górę, ani pojechać żadną z górnych gruntówek do krawędzi. Dalej przykład pogodowego absurdu jaki zapowiadałem – przejazd (z widokami już w śniegu, zupełnie inny świat niż dzień wcześniej) do Myvatn i dalej na zachodni brzeg Detifossa. Niby 40 km w linii prostej, O tej porze roku ponad… 100 km więcej Dzień skończony w małej osadzie u progu Interioru, drewniany dom, pojedyncze zabudowania kryte trawą, owce biegające w śniegu, kolory zachodzącego słońca i samotny niemiecki turysta szusujący na nartach biegowych po bezkresie pustynno-białych 4: Dolina wodospadów przed Egilstaddir zajęła trochę (wreszcie z[a]marznięte wodospady;)W Egilstaddir uzupełnienie zapasów wszystkiego i jedna z wielu smutnych refleksji o braku wyobraźni/wiedzy (?) autostopowiczów. Para stojąca na skrzyżowaniu przed południem stała tam nadal o 16ej, gdy my wracaliśmy do Egilstaddir po wypadzie na wzgórza i do pobliskiego było patrzeć jak zmarnowali piękny dzień, a wystarczyło sprawdzić jakie są realia autostopu w zimie na wschodzie wyspy, podejrzeć w Internecie twarde dane ile dziennie aut tamtędy przejeżdża i porównać z Zakopianką zanim stanie się marznąć. Byliśmy nawet gotowi ich poratować widząc jak zgubili dzień życia (szczególnie, że akurat w samym mieście, w odróżnieniu od okolicy, pogoda nie była najlepsza), ale gdy tankowałem 300 m dalej ktoś akurat jechał dużym autem w tamtą stronę i się też ulitował. Jeśli robili to z oszczędności to mają szczęście, że nie doczekali nas bo oprócz pomocy nieźle bym ich zrugał (krótki najem aut w zimie bywa naprawdę tani – może nawet porównywalnie z tamtejszym kosztem leków na przeziębienie). Ale raczej to była ich niewiedza mnożona przez naiwność (staram się być delikatny). Czyta ktoś hurraoptymistyczne wakacyjne wpisy z południa wyspy jak to cudownie w lecie się jeździ tutaj na koszt zatrzymywanych przyjaciół – i wydaje się później takim fascynatom, że asfalt będzie ich grzał jak na Gran Canarii… Ech… Mam nadzieję, ze nie rodacy… Dalej o zachodzie słońca przejazd Oxi na cieplutkie południe (5-8 st.) i wieczór/noc w domku przed Hofn. DAY 5: Tak, tak, Jokulsarlon – 3x , co piętnaście minut inny: tj. magiczny - zasnuty mgłą na parę metrów, absurdalny – podpierający ciemną pierzynę niskiej pokładającej się chmury, wyostrzony – w pełnym słońcu z odkrytym horyzontem. Oczywiście także „wystawa” potężnych brył lodu wyrzuconych na brzeg po południowej stronie drogi oraz zupełnie inna widokowo zatoka z krami 10 km dalej na zachód. Po drodze przyglądanie się reniferom – dwa duże stada, jedno 300 m od drogi w stronę gór, drugie szalejące na drodze (to dla tych, którzy zastanawiają się o co chodzi z niemożliwością ubezpieczenia w wynajmowanych autach na Islandii szkód spowodowanych przez zwierzęta) oraz jeden, który przebiegł przed samą maską zbiegając ze skarpy. W zasadzie nie zdążyłem zareagować – po prostu los chciał, że wybrał życie dla siebie i dla nas, choć gdyby zrobił to sekundę później musielibyście się jedynie domyślać co chciałem napisać… O zachodzie słońca starczyło czasu na niedoceniony Fjadrargljufur, ale to już terytorium podlegające inwazji turystów, więc nie oczekujcie, że się rozpłynę w zachwytach nad przeżyciami. Owszem – widoki piękne. Po drodze parę zatrzymań w moich sekretnych wydawałoby się punktach widokowych, ale doprawdy – kto chciał poczuć wolność na południowej Islandii już się spóźnił. Mimo to wciąż zachwycam się tymi widokami - nigdy dwa razy nie wyglądają tak samo. Nocleg za Vik, gdzie gorąca kanapka z jagnięciną odnawiała wiarę, że jakość może próbować gonić ich abstrakcyjne 6: Powolutku – zakupy pamiątek i prezentów, szperanie w sklepikach z rękodziełem w rybackich wioskach na południu, łapanie słońca wśród porażająco zielonych (luty?!) mchów na wschód od Grindaviku, w końcu tradycyjna Lobster soup na pożegnanie. Szkoda, że urocza obsługa stanowiska nadawania bagażu rejestrowanego w Keflaviku kolejny raz wykazała się zupełnie nieislandzkim brakiem altruizmu. Najpierw zamieszanie dziewczyn mających problem z ustaleniem która ma pracować, a która patrzeć, a potem dzwoniące „must be point zero” , co miało mnie zmusić, do usunięcia paruset gram (dosłownie!) nadbagażu. Wyjąłem cienki miniaturowy koc ważący 300g, ale wciąż na wadzie nie było końcówki „ .0 ”. Wyjałem więc 400g ciastka i dałem jej w prezencie. Z uśmiechem wzięła i… koca NIE pozwoliła włożyć z powrotem. No, to nie był islandzki akcent. Ale z drugiej strony frajda miała się i tak właśnie skończyć, więc to tylko jej wybór, że wolała zagrać nieislandzką heterę zamiast pozostać w przyjemniejszej części wspomnień należą też wydane pieniędze, a te pod$$$umowac do$ć łatwo:Przy dwóch osobach, wspomnianych założeniach i opisanym stylu podróżowania (wcale nie najtańszym, ale efektywnym, przyjemnym i moim zdaniem wartym tej ceny, bo pozbawionym odmawiania sobie czegoś co krok) – wyszło to NA OSOBĘ TAK:Koszt najmu auta z ubezpieczeniem: 490 złKoszt paliwa : 480 złNoclegi: 970 złJeden ciepły posiłek "restauracyjny" dziennie (nie TOP-menu, ale też nie przystawki) /to można było oszczędzić, ale dlaczego?/ 390 złpozostałe jedzenie ok. 350 złpłatności rozliczane kartą walutową w EUR z mBankuBilety lotnicze kupowaliśmy w różnych cenach – od 79 do 189 zł, ale do tego dochodziło w każdą stronę 200 zł za 32 kg bagaż oraz jeden raz dopłata za zmianę miejsca, bo mając wylosowany fotel na środku miedzy nieznanymi współpasażerami ryzyko drastycznych doznań jest zbyt duże Sumując wszystkie wspólne wydatki (a więc także dojazd do GDA, i powrót do domów z Warszawy – bo wyruszaliśmy z Wrocławia), 4 wejścia na baseny, drobne sprawunki (typu taśma pakowa i worki do zabezpieczenia bagażu), płatny przejazd tunelem – wydaliśmy na wyjazd po 3600 zł/ jest to mało, bo zazwyczaj (ale jeżdżąc w czwórkę) mieściliśmy się w 2,3 – 2,6 tyś. /os., da się więc taniej. Ale nie to samo...Po prostu tym razem założenia były nieco inne, chcieliśmy doświadczyć Islandii lepiej, mieliśmy po poprzednich wyjazdach przekonanie, że „oszczędności na siłę” odbijają się czkawką, bo tracony czas i siły zużywane na owo oszczędzanie (przede wszystkim CZAS! – tam na miejscu) są za dużo warte wobec dużo swobodniejszej przygody kosztem kilkuset złotych. Wiem, to nie jest mało, ale dobrze i z satysfakcją wydane tysiąc złotych to w rzeczywistości dużo więcej. Tym samym udało się też przeżyć wyprawę w trudnych warunkach, w niełatwym kraju i czasie – w taki sposób, że niczego nie żałuję, niczego bym nie zmienił i wiem, że wykorzystałem urlop na 200% Czego wszystkim życzę!---A jeśli kto doczytał aż tutaj i jeszcze nie znudził się Islandią, to zapraszam też to obejrzenia filmowej relacji, ale z poprzedniego pobytu. Nie pada tam żadne słowo, unikamy też oklepanych miejsc znanych wszystkim, ale za to połączyliśmy nasze islandzkie sekretne miejsca z własną muzyką i w 100% własnymi ujęciami – możecie w 6 minut odwiedzić Zachodnie Fiordy, Półwysep Snaefellsnes i nie tylko… : osób pyta o zdjecia z teraz, z lutego... Cóż, rzadko wyciągamy aparat, od któregoś wyjazdu przeszliśmy na "napawanie się"/pożeranie widoków wzrokiem. Dużo głębsze wrażenia, niż "pstryk i w drogę". A i okiem jakoś zapamiętuję więcej i piękniej niż aparatem, więc niewiele mam z tego wyjazdu fotek. To może kilka z brzegu... Załączniki: Komentarz do pliku: Który to fjord ? ;) LUUUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: A na północy zima… LUUUTTTTy [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Niby zamarznięte… a dymi LUUTTUUTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Nie ma jeszcze zakazu wjazdu… jest jedynie informacja, że… nieprzejezdnechyba z litości dla turystów są też znaki, że „jak wjedziesz, to nie wyobrażasz sobie ile zapłacisz w przypadku jakiejkolwiek usterki lub potrzeby pomocy”. I to jest bardzo uczciwa prawda, zaręczam… LUTYTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Detifoss wśród hałd śniegu, niełatwo dojść, niewiele widać, ale to ON LUTTYYT [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Islandzkie złudzenia LUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Trochę trudno uwierzyć, ale to ten sam fiord co na górze, tylko z nieco wyższej wysokości… LUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Zmierzcha się, ale bajkowy kanion czaruje kształtami… LUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Dookoła gorąco, tereny geotermalne wokół Krafli grzeją, a obok jezioro w kraterze zamarznięte LUTTUTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Islandzka blondyna… LUTTTYY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Jokulsarlon zady(u)mił się... LUTTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: ...zresztą nie tylko Jokulsarlon LUTTTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Losowanie pory roku na następny kwadrans – cała prawda o zwiedzaniu południa [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Z najlepszymi życzeniami dla autostopowiczów bez wyobraźni i umiejętności czytania ze zrozumieniem. Pozostałych zapraszam w lecie, ale też po przemyśleniu ;)Co to jest? Jak piszą dziennikarze "turystyczni" niewychodzący za próg biura: "okalająca wyspę autostrada nr 1", cha, cha, cha!!!! na wschód od Myvatn, luty 2017, środek pięknego, gwarnego dnia! :) LU [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Epoka lodowcowa LLLUTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Islandia – za każdym razem zaskakująca… L II [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Ostatnio edytowany przez Artycjusz 23 Lut 2017 00:27, edytowano w sumie 3 razy Góra 28 ludzi lubi ten post. 15 ludzi uważa post za pomocny. BooBooZB Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #2 Wysłany: 23 Lut 2017 00:04 Rejestracja: 17 Gru 2014Posty: 698 niebieski @‌Artycjusz‌ jak zawsze w sedno przydatny bardziej,że pojutrze wracam na Islandię Góra ciachu25 Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #3 Wysłany: 23 Lut 2017 18:23 Rejestracja: 07 Lut 2014Posty: 579 niebieski I tu też potwierdzę, iż już dawno nie czytałem tak mądrych i rozsądnych spostrzeżeń;)Dziękujemy za relację!Pzdr, Art. Góra to_masz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #4 Wysłany: 23 Lut 2017 23:34 Rejestracja: 07 Lut 2012Posty: 113 @‌Artycjusz‌ Gratuluję spokojnego wyjazdu i luzu, który wydawało mi się na początku, że się nie oceniać i nie komentować innych, niech każdy żyje po przekreślając autostopowiczów, przekreśliłeś dla mnie siebie. A może oni przeczytali wszystko na temat stopa w zimie we wschodniej Islandii?może widzieli 1000 fotek z jedynki w środku zimy? może nie muszą tak jak Ty jechać do GDN z WRO, żeby było taniej? Może śpią sobie w namiotach w środku zimy? może nie lecą tam na tydzień, bo to aż 5 dni urlopu? może nie stracili dnia, jak to określiłeś, tylko są w drodze....przepraszam, że mnie tak uniosło, ale tak jak Ty nie robię zdjęć od pewnego czasu, jestem zafascynowany Islandią jaką taką,lubię spokój, który płynie na północy i nie rozumiem dlaczego uzurpujesz sobie prawo by kogoś oceniać? No worries. Góra BooBooZB Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #5 Wysłany: 23 Lut 2017 23:49 Rejestracja: 17 Gru 2014Posty: 698 niebieski @Artycjusz z tego co pisał, spędził ponad 80 dni na Islandii, nie mieszkając i nie pracując pełne prawo się każdy, kto chciałby po raz pierwszy na Islandii, powinien przeczytać wszystkie jego posty (a to nie jest trudne poprzez funkcje forum).Autostop jak i couchsurfing na Islandii był poruszany wiele w sezonie letnim ma duże szanse na drodze od Reykjaviku do Jokulsalron. Szczególnie, jeśli jesteś los bywa przewrotny, ale to już nie pierwszy raz, gdy słyszę o przemokniętych i przemarzniętych turystach na Islandii, którzy stracili cały dzień (albo więcej), licząc na złapanie szczególności na wschodzie Islandii (Egilstadoir, Myvath, Detifoss). Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #6 Wysłany: 24 Lut 2017 00:30 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski @to-masz 1' To jest wątek o spostrzeżeniach i zimowych realiach po lutowym wyjeździe na Islandię, nie o ideach autostopu... Zapraszam na górę/ może dużo Ci @to-masz 'u odpiszę, ale mam nadzieję, że dzięki temu wymuszony skręt na off-topic uda się zamienić w jeszcze dokładniejszą poradę Na dole dodaję mapkę obrazującą dobowe natężenie ruchu aut, a w " ją tłumaczę w kontekście tej sytuacji (kogo nuży sama kwestia autostopu - niech przewinie do i mapki).Ale niech Ci będzie ... "nakręca mnie", gdy ludzie piszą o tym przy czym nie byli i czego nie widzieli, a jednocześnie zarzucają to innym, którzy akurat opisywaną sytuację widzieli...Tak się składa, ze ja OSOBISCIE mijałem ich dwa razy na tym skrzyżowaniu (jadąc jednak w innym niż objazd jedynką kierunku, bo od razu bym zabrał). Wcześniej RATOWAŁEM już na wyspie zamarzających autostopowiczów - z Nowej Zelandii i Francji, holowałem z wody podtopione auta tych którzy dużo czytali i "byli w drodze", przewoziłem przez rzekę piechurów, którzy wiedzieli o wyspie wszystko, ale nie to co dzieje na ostrym wietrze z organizmem zanurzonym w lodowatym nurcie przekraczanym na boso w slipach i reszcie i tak pomoczonych ciuchów "bo to naprawdę rzeka była na szlaku a nie strumień". I widziałem też miny tej tegorocznej pary, zachowanie, rezygnację, załamkę... Deszcz i śnieg w lutym, pośród błota, przez parę godzin nieskutecznego machania rączką to nie jest scena "płynący spokój na północy - w drodze". Mijając ich po raz pierwszy podzielałem poniekąd nadzieję, że to nie może trwać tak długo (choć pamiętam też moknącą w sierpniu cały dzień autostopowiczkę nad Myvatn). Mijając ich po raz drugi - widziałem już, że im pomogę i podrzucę gdziekolwiek gdy zatankuję i będę jechał w stronę prawem osądzasz moją opinię o sytuacji której nie widziałeś? Ja tych ludzi z bliska widziałem, a im podobnym pomagałem nie mój drogi, kiedy mam ochotę latam Lufthansą (z wygodnym przesiadkami) z Wrocławia do Reykiaviku i to ani nie po to, by podbudować sobie ego lub Ci zaimponować (bo czytam z zakłopotaniem, ze to istotne dla Ciebie), ani żeby oszczędzić, ani żeby się tłumaczyć. Z GDN poleciałem jednak tylko dlatego, że musiałem być rano tego dnia w Warszawie, a kumpel wyjeżdżał spod Wrocławia. Żeby dolecieć razem i nie czekać na siebie, a w dodatku wykorzystać maksymalnie urlop - wypadało najsensowniej połączenie z GDN. I kto tu wydaje oceny o ludziach nie znając sytuacji? A jeśli widziałbyś tych ludzi jak ja i chciałbyś sądzić, ze stali tam tego dnia i przez ten czas dla przyjemności (lub z przyjemnością), przygotowani, świadomi i chętni, dumni ze swego samostanowienia i wolności jaką daje autostop - i chciałbyś mnie przekonywać, że oni tego właśnie chcą - musiałbyś mnie uważać za całkowitego durnia. JA tam by-łem. A już najgorsze co mógłbym zrobić to przemilczać prawdę o islandzkim autostopie w zimie na północy i wschodzie. Puentą Twojej połajanki pod moim adresem mogłyby być maile autostopowiczek (dwóch osobnych), inteligentnych dorosłych dziewczyn, które spontanicznie w imieniu swoim i rodzin dziękowały mi, ze zabrałem je stamtąd skąd je zabrałem podczas poprzednich wyjazdów. Pisały wprost, że uratowałem im życie i pamiętając okoliczności mogła to nie być pusta kurtuazja... Czytały wiele, widziały te "tysiące zdjęć", ale owczy pęd do udowadniania sobie i nie wiadomo komu, że można być wolnym i silniejszym ponad siły natury - doprowadził je do stanu, z którego mógł je uratować ew. przypadek lub 112 . Nie wkleję ich tu, by nie pastwić się nad tematem i nie naruszać tajemnicy korespondencji, ale gdy spotkamy się na Islandii (zapraszam na autostop w środku zimy - podrzucę Cię) możemy usiąść w ciepłym basenie i uśmiechnąć się nad kilkoma Ich Wiem co to jest autostop, nie ma tu miejsca na to by opisywać co i gdzie w życiu robiłem, ale wiem też co to samotne wędrówki i cisza Interioru bez kluczyka do samochodu (i to nie z oszczędności) ; natomiast ja tych ludzi widziałem i w odróżnieniu od tego co mi zarzucasz nie oceniam ich samych - tylko ich zachowanie. To jest znacząca różnica. Nadto nie jest to wątek o autostopie, tylko - jak napisałem - garść spostrzeżeń o realiach przemierzania zimowej Islandii. Miały też jedynie pomóc - w żadnym zaś wypadku nie mącić w głowach zachętami do ekstremalnych zachowań. Byłem na Islandii turystycznie jakieś 20 razy, uwielbiam tą krainę - ale też bardzo dobrze wiem za co: wśród powodów - oprócz piękna natury są i pewne niepisane reguły, zależności, układ między przyrodą i człowiekiem, bywałem tam w rozmaity sposób, 80 dni to tylko sam zeszły rok. Nie uprawnia mnie to do "wiedzenia" wszystkiego - po 10ym pobycie,każdy kolejny przekonuje mnie, ze wiem bardzo, bardzo, bardzo mało. Ale wystarczająco dużo, by zabierać głos naświetlając swój punkt widzenia dla osób, które jadą po raz pierwszy/drugi, może trzeci...Chyba troszkę się zagalopowałeś w tej niepotrzebnej salwie. Zapewne mamy wiele wspólnych pozytywnych myśli o Islandii, ludziach i podróżach, nawet może o autostopie, ale ten wątek i post był o czymś innym niż Twój wywód o ocenianiu ludzi (powtarzam raz jeszcze-nieuprawniony), oskarżycielski ton odnoszący się do mnie i przekreślający ogólnie, wyimaginowane wycieczki pod moim adresem odnośnie jazdy do GDN dla oszczędności (podpaliłeś mnie tą bzdurą) i rozmiękczanie trudnych realiów jakie są na północy i wschodzie zimą. Jeśli mieszkasz na Islandii, najlepiej na północy właśnie, i dla przyjemności w zimie drepczesz sobie całymi dniami z nogi na nogę w deszczu trzęsąc się z wilgotnego chłodu z za dużym kapturem bez czapki (to mniej więcej mam przed oczami z tamtej sceny) - to rzeczywiście musiałbym przyznać, że może oni też tak chcieli, a miny były tylko na pokaz... W przeciwnym wypadku zrób krok w tył, bo ja brałem udział w tej konkretnej scenie, a Ty oceniłeś niewidziany(!) spektakl na podstawie ogólnej wiedzy o teatrze. Ano właśnie, pod spodem przykładowa mapka (z z ilością aut, które przejechały dziś przez całą dobę (na Islandii niedługo północ) z Egilstadir w kierunku południowego wybrzeża. Dobrze widać dobowe natężenie ruchu na wszystkich odcinkach w tą stronę, bo Oxi akurat nieprzejezdna i wszystkie auta skazane są na jedyną alternatywę. Czy znając takie twarde dane autostopowicz, którego mam uznać za człowieka pięknie przeżywającego swoją drogę, stoi kilka godzin na wylocie w kierunku, który w każdej chwili może być zamknięty i ani drgnie do żadnej z położonych nieopodal dwóch stacji benzynowych gdzie zatrzymują się (nie mają wielkiego wyboru w tamtych stronach) tankujące samochody? Moze to, iż nie podchodzi, można tłumaczyć faktem mocnego zmarznięcia i skostnienia Nie, nie przekonam się, że w taki dzień, wiedząc, że tędy przez całą dobę przejedzie niewiele ponad 100 aut, znając północną Islandię i owe 1000 zdjęć, turysta z pomysłem na siebie spełnia marzenia marznąc dla przyjemności zablokowany cały dzień w jednym najmniej urokliwym miejscu i udaje tylko, że mu zależy aby się zabrać "w drogę", bo tak naprawdę to radość telepie nim (a nie temperatura i wiatr) gdy tak sobie przestał dzień jakoby kontemplując bycie w drodze. Szczególnie gdy mógł mieć - jak sugerujesz - 5 dni urlopu i znalazł się na wschodnim krańcu wyspy (by tam patrzeć w asfalt?). Bo albo to wygłup w tym konkretnym miejscu i czasie, albo jednak czegoś nie wiedział... I tylko o to miewam żal... za to duży, bo przez przyjazne usposobienie nie raz odbyło się to moim kosztem (i nie mam tu na myśli pieniędzy ani paliwa, lecz czas i nerwy na naprawianie czyjejś beztroski, szukanie mu pomocy i rozwiązań na "zburzony plan" - gdy właśnie w takich konkretnie okolicznościach najczęściej beztroską się to okazuje).Islandczycy zmieniają swój kraj na coraz bardziej sformalizowany miedzy innymi dlatego, że coraz częściej nie można ufać przyjezdnym, że sobie poradzą i zaraz nie trzeba będzie ich ratować, niekiedy ryzykując własnym zdrowiem... Zakazy, słupki, prośby o nie-biwakowanie gdzie popadnie, przeganianie z miejsc, które chcą sobie uratować a "nie zdążyli ogrodzić przed zalewem tanich linii" etc. - tym skutkuje traktowanie przez część turystów wyspy jak lunaparku dla dorosłych przez pryzmat kontynentalnego wyobrażenia o normach społecznych i pozornej władzy nad naturą. Np. długie lata wystarczyło logiczne rozróżnienie dróg między "nieprzejezdne" i "zamknięte-wyłączone z ruchu" - dla turystów okazało się za trudne, wchodzimy więc w fazę zamykania wszystkiego zakazami wjazdu, masą tablic, dodatkowych plansz etc. My turyści sami to prowokujemy zmiękczając islandzkie realia i naginając do tego co nam się "wydaje" na podstawie doświadczeń z zupełnie innych kontekstów. Dlatego ja publicznie nie dam cienia zachęty na zimowy autostop we wschodniej i północnej Islandii, bo z sensem mógłbym to sobie wyobrazić chyba tylko... w towarzystwie prawdziwego Islandczyka. Ale gdzie znaleźć takiego wyspiarza, oni mają szacunek dla czasu, natury, siebie wzajemnie i do życia Mają też luz i umieją się świetnie bawić! Ale nie o takim luzie mowa, żeby przymarzać do uciekających marzeń podsycanych nutką egoizmu, że niby stojąc tam rzecz dotyczy tylko mnie. No, po islandzku nie do końca... Zresztą ja też nie chciałbym mieć przed domem - zamiast horyzontu gór - zmarzniętych cały dzień turystów; co tu zrobić - zaprosiłbym na kawę, wsiąść w auto i podwieźć, a może jednak przegonić, albo postawić zakaz, albo wziąć opłatę, bezdomni? Beduini? hm... Jeszcze 10-15 lat temu na Islandii wchodziła w grę tylko jedna z dwóch pierwszych opcji, dziś coraz częściej te kolejne, bo i-l-e-ż można? Szczególnie, gdy logika dojrzałego człowieka podpowiada, że coś tu nie gra... Jakoś nie sposób zawsze podzielić czyjejś radości "w drodze" - w takich warunkach Ale zawsze można potrenować sobie światopogląd przed wyjazdem i zaprosić (jeszcze tu w PL) na ulicę przed swoim oknem, paru przybyszów z dalekiego kraju, żeby postali pół dnia. I rozważyć sobie spokojnie patrząc na nich - czy ten kto życzy im w nieprzewidywalnej aurze spokoju w domach, ew. lepszych przygotowań - zasługuje by rzucić mu w twarz, ze jest skreślony W sumie więc kto wie, czy nie powinienem podziękować Ci za prowokację bez niej bym paru istotnych spostrzeżeń nie dodał. Ale na pewno nie mam wątpliwości, że moglibyśmy się spotkać kiedyś na Islandii i uwspólnić wiele zachwytów nad nią, skupiając nad tym co nas tam przyciąga, a nie przekornie wadzi... Liczę, że możesz ustąpić o krok z nagłego zacietrzewienia i błędnych, nieuprawnionych osądów pod moim adresem, a ja w zamian deklaruję nieustający od lat optymizm, przyjaźń dla autostopowiczów (znających realia miejsca i siebie) oraz, że gdy Ciebie zobaczę w prawdziwej potrzebie, nie zachowam się jak te kilkadziesiąt aut, które nieszczęśników minęły przez cały dzień. Załączniki: [ KiB | Obejrzany 8016 razy ] Góra to_masz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #7 Wysłany: 24 Lut 2017 13:13 Rejestracja: 07 Lut 2012Posty: 113 @Artycjusz cieszę się, że jesteś jaki jesteś i że zadałeś sobie trud by dokładnie przedstawić sytuację. Jeśli Cię uraziłem przepraszam, mój komentarz z GDN był kompletnie zbędny i nic nie swoją obronę powiem, że byłem na Islandii parę razy. Zawsze poza sezonem (w ciepłym wrześniu i zimnym grudniu, chcą zobaczyć zorzę). Byłem w czasach kiedy sam bilet kosztował tyle, coobecny budżet letni większości tu opisujących wyjazdy. Nie chwalę się absolutnie, tylko w tamtych realiach samochodów przejeżdżających jedynką było parę lub naście. Niejednokrotnie spędziliśmy cały dzień nie spotykając nikogo, nawet przy takich hitach jak Jökulsárlón. Przy Myvatn była jedna budka. Wstęp był teraz, że nie oceniałeś tych autostopowiczów, tylko sugerowałeś by, inni dobrze się zastanowili zanim wyjdą na szlak. Nic do Ciebie nie mam, bardzo rzadko komentuję zachowania innych, dałem się niepotrzebnie sprowokować. Cytuję " Jeśli robili to z oszczędności to mają szczęście, że nie doczekali nas bo oprócz pomocy nieźle bym ich zrugał ". Moim zdaniem, mimo wszystko, nie miałbyś do tego prawa. Wierzę tak jak Ty, że spotkamy się na nieturystycznej Islandii, na której nie ma NIC, gdzieś na szlaku lub mocząc spokojnie worries. Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #8 Wysłany: 26 Lut 2017 01:40 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski A zatem w oczekiwaniu na okazję spotkania możemy w dobrej atmosferze wrócić do opisywania realiów zimowej Islandii (kto trafił do tego wątku od teraz - zapraszam raczej na samą górę - tam sporo danych/spostrzeżeń o zimowej Islandii z lutego 2017 )Chciałbym dorzucić jeszcze jedno praktyczne wspomnienie. Coś z czego ochoczo korzystałem. Jest to jeden z nielicznych pozytywnych (dla zimowych podrózników) przykładów wdzierającej się na Islandię globalizacji - karta lojalnościowa stacji benzynowych. Nie chcę tu pisać o szarych kartach rabatowych Orkana (wkładane często za wycieraczkę na promie z Danii lub dostępne gdzieniegdzie po drodze, czasem w wypożyczalniach - dają parę koron zniżki). Chcę napisać o czymś bardziej praktycznym:Zielonożółta karta OLIS / OB1) Darmowa kawa (możesz poprosić równie dobrze o dwie, niezależnie od tego czy tym razem tankujesz czy jedynie zatrzymałeś się odpocząć - zamawiasz kawy i płacisz tą kartą jak płatniczą, a po przeciągnięciu przez terminal rabat wynosi ... 100%)2) bezpłatny internet na stacjach3) 10% zniżki na zakupy jedzenia w stacyjnym barze4) 3 korony zniżki na litrze paliwa 5) nie deklarowane oficjalnie, ale prawdziwe i działające: do 10% % zniżki na inne artykuły sprzedawane na stacji (ze zniżką kupowałem akcesoria do auta, łopatę do odśnieżania etc., olej silnikowy na dolewkę, kartusze gazowe - tylko w przypadku łopaty musiałem o zniżkę dopytać i sprzedawczyni wprowadziła ręcznie, mówiąc, że może karta nie zadziałała, ale mi się należy skoro ją mam)Kartę można spróbować dostać od miłej obsługi stacji lub w wypożyczalni. Choć nie na każdej stacji i nie w każdej wypożyczalni okazuje się to dostałem w Hofn gdy powiedziałem, że przyjechałem swoim autem z Polski. Kolega chciał otrzymać w Reykiaviku i powiedziano mu, że to nie dla turystów (!? / nie jest to prawda), a w Akuyreri usłyszał, że... kard nie już gdzieś wspomniałem Islandia to nie jest kraj zniżek i rabatów raczej można czasem usłyszeć zatroskane "taniej? a coś z tym nie tak, że powinno być taniej?"... Nieźle więc się OLIS wychylił (OB to ich bezobsługowe stacje) z taką Polsce nie przepadam za tego rodzaju plastikami - traktuję jako przerost formy nad treścią. Za to podczas okrążania Islandii (i to zimą!), stałe poczęstunki kawą robią swoje, a w dodatku są dobrą motywacją, by - szczególnie gdy jest już ciemno - robić jednak przerwy w niełatwej podróży. Załączniki: [ KiB | Obejrzany 7915 razy ] Góra Icelander Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #9 Wysłany: 04 Mar 2017 02:34 Rejestracja: 04 Mar 2017Posty: 2 Wróciłem tydzień temu po prawie miesięcznym zimowym pobycie na Islandii własnym autem więc jak mogę być pomocny to służę Gdybym został dwa dni dłużej (wracałem samolotem), pewnie nie wróciłbym przez kolejnych kilka dni, w RVKu spadło 50 cm śniegu w ciągu nocy. Ale przez cały luty pogoda była REWELACYJNA (jak na Islandię zimą). Zorzę widziałem 4 razy w tym czasie. Załączniki: [ KiB | Obejrzany 7825 razy ] Góra BooBooZB Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #10 Wysłany: 04 Mar 2017 10:19 Rejestracja: 17 Gru 2014Posty: 698 niebieski Byłem właśnie na przedłużony weekend dokładnie w tym czasie, gdy w nocy z soboty na niedzielę spadło pół metra śniegu Jest co opowiadać, postaram się w niedalekiej przyszłości skrobnąć krótką relację. Góra bart89 Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #11 Wysłany: 10 Mar 2017 14:15 Rejestracja: 30 Mar 2014Posty: 156Loty: 17Kilometry: 29 684 @‌Artycjusz‌ !Jak zawsze konkretnie i na temat! Niezmiennie bardzo dobrze się czyta Twoje cenne wpisy i wskazówki, tym bardziej zachęcasz na odwiedzenie Islandii w zimie...Pamiętam, jak w zeszłym roku pisałeś o "odwyku" od Islandii, ale jak widać to jest silniejsze:)Pozdrawiamy Cię serdecznie,B&MPS. 1 @‌BooBooZB‌ obyśmy za długo nie musieli czekać !PS. 2 @‌Icelander‌ więcej zdjęć!My chcemy więcej! Góra Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #12 Wysłany: 26 Mar 2017 19:31 Rejestracja: 09 Lis 2015Posty: 27 No tu już mam plan na styczeń /luty 2018 Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #13 Wysłany: 08 Wrz 2017 19:26 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski No niestety... bez auta ani wycieczek polowanie na zorze w czasie pobytu w miastach/miasteczkach zmniejsza Twoje szanse... Nie do zera, ale zmniejsza sporo...Jesli zorza jest glownym celem - to, korzystajac z reszty porad w pozostalych watkach islandzkiej czesci forum (brak lub zasloniecie ksiezyca/nów, prognozy pogody oraz zorzowe, kierunek obserwacji, ucieczka od swiatla) moze dołącz po prostu do kogoś... W przeciwnym wypadku bardziej celowe dla samej zorzy mogloby byc szukanie ofert za kolo podbiegunowe (Norwegia) albo zwlekanie z decyzją o wylocie do ostatniej chwili i zakup biletu (tak, drozszego) gdy juz prognoza "na najblizsze dni" pokaze ze zorza jest nieunikniona w sile i zasiegu w jakim zobaczysz ja i w miastach. Przyklad takiej sytuacji masz teraz, gdy to piszę - gdy, jesli mialbym przyjacielowi pokazac zorze - to nie baczac na wyzszą cenę polecialbym wlasnie na najblizsze dwa dni, ale w konkretne miejsca gdzie nie ma chmur, bo wiadomo ze ONA akurat jest (dzis prognoza zorzowa na pokazuje w skali od 1-9... 9!!! i do tego calkowicie bezchmurne niebo na poludniu). Bo są i piekne zorze w Reykiaviku, a co dopiero w Akuyreri, ale - w odroznieniu od mieszkajacych tam i obytych - znam wielu turystow, ktorzy latali i po pare razy chybiajac, albo nie potrafiac/nie mogac dobrze "zapolowac" mimo, ze widoczna byla doslownie obok. Natomiast majac auto lub ostatecznie upraszczajac rzecz do miejscowej wycieczki zorzowej (z naciskiem na'ostatecznie') zorze roznej efektownosci mozna w zimie dojrzec na Islandii niemal codziennie. Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #14 Wysłany: 12 Wrz 2017 11:23 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski GCircle jest relatywnie tanie, tak. Ale z drugiej strony trojkat juz tak zadeptany przez komercyjne wycieczki zasuwajace z zegarkiem w reku, ze sugerowalbym Ci gotowosc także do pewnej alternatywy: skoroś jak widać młody i komunikatywny znajdź na forum albo... w samolocie(!) kogoś kto tez jedzie turystycznie, ale bierze auto i dolacz do niego smiało na 1 dzien chociaz na samo GC. Przypadkowych znajomych nie zaprasza się raczej w samolocie na dłuższy objazd, ale wspólny jeden dzień na GC... , czemu nie, żadne towarzyskie ryzyko. Nawet jak wrzucisz mu zamiast zrzuty na paliwo te same pieniądze co za wycieczke organizowaną, to driverowi ulżysz w drogiej wyprawie, a Ty będziesz miał w malej paczce bardziej swobodny czas i plan, nie pod dyktando autokarowego organizatora, no i wśród swoich do pogadania- zamiast skośnookich biegaczy"pedz i pstrykaj' lub innych przyjaciół zza oceanu, którzy często tam zupełnie nie umieją się zachować, dopasować, a co dopiero po ludzku zachwycić:) W ostateczności zabierz z PL kumpla lub dziewczynę z prawkiem, jak się waha postaw jej/mu bilet na przelot (w zimie to zabawne koszty), a na miejscu mając biorąc auto będziecie mieć tanio i przyjemnie:)))) do tego po swojemu/prywatnie we własnym tempie, czasie i wyborach co do kierunku/kolejności/pogody; już nie wspominając nawet zdecydowanie większej szansy na zorze; No i dwa zestawy ciuchów, dwie głowy i dwie wyobraźnie w islandzkiej zimie - to bardzo wskazane, szczególnie za pierwszym razem tam to działa najlepiej, powodzenia! Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #15 Wysłany: 05 Lis 2017 21:30 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski po przerwie wracam do własnego tematu by nie zakładać nowego wątku, bo kolejna zima idzie, co rusz widzę/słyszę anonse chcących na moment wyskoczyć na wyspę w bieli - nierzadko bez refleksji jak tam jest, za to z przekonaniem, że kupią bilet, wynajmą autko, przejadą się po przypruszonym lunaparku i będzie "fajny urlop na 3 dni" To oczywiście "złośliwość" bez najmniejszego związku dyskusją z poprzednikami tutaj - jedynie chcę koniecznie przypomnieć realia zimowe (bo o tym jest ten wątek) i pokazać pogodę, jaka jest teraz na powitanie zimy - 5 listopada 2017 Z powodu silnego wiatru cześć dróg zamknięta, w tym ta najpopularniejsza na Godlen Circle (znowu) oraz wyłączony jest "zawsze otwarty" fragment 1-ki na północ od Reykiaviku (pomyślcie śmiałkowie co zrobilibyście w tym momencie wracając na lotnisko). Wiatr odczytany tu ze stacji pogodowej to 65 czyli prędko licząc... 234 km/h i utrzymuje się, choć wahał się od ponad 50 (180 / h) przez parę godzin Północny wschód wyspy w większości oblodzony i temperatura nagle zanurkowała kilka stopni poniżej zera. Tu od razu podpowiedź - nie trzeba specjalnie spieszyć się na lotnisko, ani ryzykować życia szukając objazdu (samo się wszak ryzykuje w tej sytuacji) - od g. 14,40 żaden samolot nie wylądował i niemal żaden nie odleciał. Icelandair odwołał wszystko (żyją tu to wiedzą co robią), jedynie Wizz kozaczy lecąc z Katowic, Wrocławia i Rygi kalkulując że przylecą poźniejszym wieczorem i jakoś to będzie (poprawka: Wrocław i Ryga już przekierowane do lub przez SVG...) . No właśnie - istnieje taka metoda "jakoś to będzie" i można i tak, tylko wolałem uchwycić moment kiedy "jakoś to jest" i pokazać go na forum, żeby ludzie, którzy mieli fuksa w zimie (jak ja sam czy paru jeszcze kolegów) nie stworzyli nazbyt banalnego obrazu wyprawy (wyprawa to w tym wypadku lepsze słowo niż wycieczka). Szczególnie gdyby Ci, co się dopiero szykują, naczytali się dyskusyjnych merytorycznie treści na głównej stronie portalu (mam na myśli kopiowane przez redakcję pod różnymi nazwiskami i powtarzające się w kółko "dziwne" opisy Islandii) - niechby poczuli pełniej co naprawdę trzeba wkalkulować w zimowy wyjazd i że to nie jest wycieczka z kolorowego poniżej zrzut ekranowy, który zamraża oczy, ręce i uszy, wyrywa serce i włosy, ale może za to rozgrzeje wyobraźnię (źródło - państwowa witryna drogowców: sobie jasno powiedzieć, ze nie jest to sytuacja normalna, nie należy sądzić, że każdy dzień w zimie tak wygląda!Ale równie jasno trzeba powiedzieć, że nie wzięcie pod uwagę tej wcale nie tak rzadkiej aury (między listopadem a marcem) - huraganowego wiatru lub/i śniegu - byłoby dowodem ZWYCZAJNEJ NIEODPOWIEDZIALNOŚCI. To nie jest nie do przewidzenia. To musi być po prostu wkalkulowane o tej porze roku!Tak jak w PL spadają liście z drzew tak tam może spaść na kraj huragan, sztorm lub pół nieba śniegu (choć to raczej później). Jeśli umiesz się na to przygotować, kontrolujesz pogodę stale i masz doświadczenie, by sobie poradzić oraz SIĘ DOPASOWAĆ do tego co się wydarzy - problemu nie jeśli masz inny plan, jeśli w ogóle masz plan , którego zamierzasz się trzymać jak przysłowiowy rzep przysłowiowego ogona - wejdź do pralki i naciśnij play, może Ci przejdzie, a z pralki zawsze ktoś Cię łatwiej, taniej i szybciej uratuje Góra Apocalipse Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #16 Wysłany: 09 Lis 2017 17:23 Rejestracja: 25 Sty 2015Posty: 856Loty: 283Kilometry: 448 237 niebieski Z huraganem na Islandii naprawdę nie ma żartów. Utknąłem w wypożyczalni 5 minut od lotniska i po przebiegnięciu tak krótkiego odcinka byłem bardziej zmęczony niż po półmaratonie. Wiatr rzędu 80 węzłów robi do pliku: wizz [ KiB | Obejrzany 6004 razy ] Jak widać na załączonym obrazku W6 czasem stosuje taktykę z postojem w SVG. Było to jednak dziwne uczucie, gdy wszystkie loty zostały uwalone, a nasz W6 1898 w statusie raz pierwszy spotkałem się również z sytuacją, że wprawdzie samolot wylądował, to jednak przez dobre 40 minut nie można było otworzyć drzwi ze względu na huragan. Załączniki: Komentarz do pliku: a320 20171105_214832(1).jpg [ KiB | Obejrzany 6004 razy ] _________________Don't be evil Góra ibartek Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #17 Wysłany: 09 Lis 2017 20:09 Rejestracja: 01 Kwi 2012Posty: 3298 srebrny Jakie lokalne prognozy na przyszly tydzien? Góra adamjd Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #18 Wysłany: 10 Lis 2017 01:04 Rejestracja: 08 Sty 2013Posty: 24 Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #19 Wysłany: 02 Sty 2018 15:59 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski Dzięki, ze dałeś znać! Świetnie, że tak Wam się udało! Optymalny plan w niemal optymalnych warunkach (jak na zimę). Pogratulować!Białe noce (no, może takie niemalże białe) polecam serdecznie, to mój doroczny "czas obowiązkowy" Ale dla potomności - żeby się wszystkim nie wydawało, że Twoje szczęście co do realizacji planu i udanego "zagospodarowania" całej podróży to coś standardowego - zdecydowanie podkreślę: NIE, standardowe o tej porze roku są niespodzianki i problemy. Prosty przykład - minęło raptem parę dni i oto ta sama (wydawałoby się prosta) wycieczka byłaby niebezpieczna/niemożliwa i najprawdopodobniej zakończona wylotem powrotem na lotnisko "kiedy indziej" Wystarczy spojrzeć na dzień dzisiejszy: Załączniki: Komentarz do pliku: popołudnie i wieczór na drodze do Vik - zrzut z "pada śnieżżżżżżżżżżek" zamkniety do [ KiB | Obejrzany 5000 razy ] Góra Pizarro07 Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #20 Wysłany: 30 Sty 2018 16:02 Rejestracja: 17 Gru 2013Posty: 78Loty: 96Kilometry: 219 964 wyjazd ... polowanie na zorzę (okolice Vik).Oby coś się udało chociaż obserwując pogodę mam złe przeczucia. _________________NEVER STOP EXPLORING Góra Islandia nie bez przyczyny uważana jest za jeden z najdroższych kierunków turystycznych z perspektywy polskiego turysty. Na szczęście podejście władz tego kraju do cudów natury powoduje, że możliwe jest zobaczenie dziesiątek pięknych miejsc bez potrzeby wydawania majątku na bilety wstępu. W Islandii obowiązująca walutą jest Korona islandzka (ISK, symbol: kr). W niektórych obiektach turystycznych (np. hotelach) możliwe jest płacenie w walucie Euro, ale nie jest to wcale normą. Do przeliczenia cen w naszym artykule wzięliśmy kurs korony względem złotego w wysokości około 0,031 (stan na początek lutego 2020 roku). Ceny w sklepach i supermarketach Ceny praktycznie wszystkich produktów spożywczych w Islandii są zdecydowanie wyższe niż w Polsce. Różnice w zależności od produktu wahają się od około 30% do nawet 150%-200%. Najniższe ceny znajdziemy w popularnych supermarketach takich jak: Bonus, Krónan oraz Nettó. Jeśli objeżdżamy wyspę samochodem to warto zrobić zakupy wcześniej, ponieważ sklepy te występują najczęściej przy największych miastach i jest ich zauważalnie mniej na wschodzie kraju. Warto w tym miejscu podkreślić, że supermarkety poza Reykjavíkiem nie należą do bardzo dużych i wybór produktów jest w nich ograniczony. Dzięki dużej populacji Polaków w Islandii na półkach odnajdziemy produkty znane z naszego kraju (np. musztardy), a czasami możemy się spotkać nawet z polskim interfejsem w kasie samoobsługowej. Popularnym polskim produktem dostępnym praktycznie w każdym islandzkim sklepie jest wafel Prince Polo. Co ciekawe, przysmak ten nie przywędrował na Islandię z najnowszą falą polskich emigrantów. Słodki czekoladowy wafelek po raz pierwszy pojawił się na tutejszych sklepowych półkach już w 1955 roku. W artykułach opublikowanych w islandzkich gazetach możemy znaleźć nawet informacje, że jest to jeden z najpopularniejszych słodkich przysmaków na wyspie. Wyższe ceny spotkamy za to w mniejszych sklepach oraz na stacjach benzynowych. Przykładowe ceny w niektórych islandzkich supermarketach: Produkt Cena w ISK Cena w przeliczeniu na PLN Sieć Skyr (Isey) - różne smaki 170 gram 174 - 189 ISK około 5,22 - 5,67 zł Netto Skyr (Isey) - naturalny 170 gram 139 ISK około 4,17 zł Netto Skyr (KEA) - naturalny 200 gram 139 ISK około 4,17 zł Netto Skyr (KEA) - różne smaki 200 gram około 219 ISK około 6,57 zł Netto Tuńczyk w oleju (puszka 185 gram) od około 279 ISK około 8,37 zł Netto Tuńczyk w zalewie (puszka 150 gram) od około 279 ISK około 8,37 zł Netto Pepsi 2L 221 - 229 ISK około 6,63 - 6,87 zł Netto Sardynki w oleju ORA (puszka 80 gram) 299 ISK około 8,97 zł Netto Sardynki w sosie pomidorowym ORA (puszka 75 gram) 319 ISK około 9,57 zł Netto Musztarda ROLESKI - różne rodzaje (słoiczek 175 gram) około 187 - 209 ISK około 5,61 - 6,27 zł Netto Delicje Wedel - różne rodzaje około 399 ISK około 11,97 zł Netto Chleb tostowy (marka własna) 770 gram 309 ISK około 9,27 zł Netto Chleb tostowy (różne marki) około 700 - 800 gram około 399 - 499 ISK około 11,97 - 14,97 zł Netto Islandzki chleb Rúgbrauð (różne rodzaje i waga) około 266 - 379 ISK około 7,98 - 11,37 zł Netto Sprite Zero 2L 339 ISK około 10,17 zł Netto Coca-Cola 2 L około 279 - 299 ISK około 8,37 - 8,97 zł Netto Woda (różne rodzaje) - 2L około 169 - 249 ISK około 5,07 - 7,47 zł Netto Maltextrakt - puszka 500 ml 172 ISK około 5,16 zł Netto Piwo Carlsberg 0,0% - zestaw puszek 6 x 330 ml 559 ISK około 16,77 zł Netto Piwo Egils Tuborg Grön Léttöl 2,25% - puszka 500ml 139 ISK około 4,17 zł Netto Fanta 2L około 259 ISK około 7,77 zł Netto Coca-Cola 1L około 239 ISK około 7,17 zł Netto Coca-Cola 500 ml około 165 ISK około 4,95 zł Netto Red Bull, puszka 473 ml 299 ISK około 8,97 zł Netto Red Bull (różne rodzaje), puszka 250 ml około 170 - 189 ISK około 5,10 - 5,67 zł Netto Ogórek długi - 1 sztuka około 179 ISK około 5,37 zł Netto Pomidorki koktajlowe - opakowanie 250 gram około 439 ISK około 13,17 zł Netto Pomidory, opakowanie 1 kg około 829 ISK około 24,87 zł Netto Pomidory, opakowanie 500 gram około 415 ISK około 12,45 zł Netto Ziemniaki na wagę (różne rodzaje) - 1 kg około 259 - 399 ISK około 7,77 - 11,97 zł Netto Piwo Víking Brugghúss 2,25% - puszka 500 ml około 199 ISK około 5,97 zł Kronan Masło orzechowe (Mississippi Belle) 510 gram około 439 ISK około 13,17 zł Kronan Skyr (Isey) - naturalny 170 gram 129 ISK około 3,87 zł Kronan Skyr (Isey) - różne smaki 170 gram około 178 ISK około 5,34 zł Kronan Skyr (Isey) - różne smaki 500 gram około 382 ISK około 11,46 zł Kronan Skyr (KEA) - różne smaki 200 gram około 207 ISK około 6,21 zł Kronan Skyr (KEA) - różne smaki 500 gram około 382 ISK około 11,46 zł Kronan Pringles - duże opakowanie około 279 ISK około 8,37 zł Kronan Skyr (KEA) - różne smaki 200 gram około 208 ISK około 6,24 zł Samkaup Strax Skyr (Isey) - różne smaki 170 gram około 199 ISK około 5,97 zł Samkaup Strax Skyr (Isey) - różne smaki 500 gram około 409 - 439 ISK około 12,27 - 13,17 zł Samkaup Strax Ceny komunikacji miejskiej stan na luty 2020 W stolicy Islandii, Reykiaviku, sieć miejskich autobusów jest rozwinięta i pozwala na swobodne poruszanie się po mieście. Bilet na pojedynczy przejazd dla osoby dorosłej kosztuje 480 ISK (około 14,79 zł), a dla dzieci i młodzieży w wieku 6-17 lat 240 ISK (około 7,39 zł). Dzieci w wieku pięciu lat lub młodsze podróżują za darmo. Za bilety możemy zapłacić bezpośrednio w autobusie, ale musimy mieć odliczoną kwotę (kierowcy nie wydają reszty). W mieście Akureyri komunikacja miejska obsługiwana przez firmę SVA jest darmowa. [stan na luty 2020] Większość pozostałych miast jest na tyle niewielka, że wszędzie można poruszać się pieszo i komunikacja miejska w nich nie kursuje. Ceny komunikacji międzymiastowej - autobusy, promy i samoloty stan na luty 2020 Komunikacja międzymiastowa w Islandii należy do bardzo drogich i nie zawsze jest dostosowana do potrzeb turystów. Przystanki autobusowe znajdują się w miastach i nie zawsze blisko najważniejszych atrakcji. Trochę wygodniejszym sposobem na podróżowanie po Islandii są przejazdy oferowane przez prywatnych przewoźników takich jak Iceland By Bus. Są to autobusy typu hop on-hop off, które zatrzymują się przy wielu ważnych atrakcjach. W sezonie letnim niektóre z firm oferują specjalne bilety czasowe (nazywane paszportami), które pozwalają na swobodne podróże przez cały czas ważności biletu. Przed zakupem takiego biletu warto jednak dokładnie zapoznać się z warunkami. Przykładowe ceny przejazdów autobusowych na niektórych odcinkach: linia 55 (z lotniska KEF do Reykjavíku) - dorośli - 1920 ISK (około 59,15 zł), linia 55 (z lotniska KEF do Reykjavíku) - młodzież 12-17 lat - 672 ISK (około 20,70 zł), linia 55 (z lotniska KEF do Reykjavíku) - dzieci 6-11 lat - 292 ISK (około 9 zł), linia 57 (Reykjavík - Akureyri) - dorośli 10560 ISK (około 325 zł), linia 57 (Reykjavík - Akureyri) - młodzież 12-17 lat 3696 ISK (około 114 zł), linia 57 (Reykjavík - Akureyri) - dzieci 6-11 lat 1562 ISK (około 48 zł), paszport firmy Iceland by Bus umożliwiający podróże po południu kraju (South Coast Passport) - 19900 ISK (około 597 zł). Więcej informacji o połączeniach z konkretnych miast można znaleźć na tej stronie. Wystarczy kliknąć przy nazwie miasta. Znacznie wygodniejszym sposobem na podróżowanie pomiędzy najważniejszymi islandzkimi miastami jest samolot. Dobrym przykładem jest przelot z Reykjavíku do Akureyri, który trwa około 45 minut zamiast niemal 7 godzin przy przejeździe autobusem. Trasę tą obsługuje firma Air Iceland Connect, a ceny biletów kupowanych z odpowiednim wyprzedzeniem zaczynają się od około 66€. Podróżując po Islandii możemy także planować odwiedzenie jednej z wysp, np. urokliwą wyspę Heimaey. W takim przypadku jedyną możliwością jest skorzystania z regularnie kursujących połączeń promowych. Przykładowe ceny połączeń promowych: prom Landeyjahöfn - Vestmannaeyjar (wyspa Heimaey) dorośli - 1600 ISK (około 48 zł) dzieci 12-15 lat, studenci oraz seniorzy w wieku 67 lat lub więcej - 800 ISK (około 24 zł) dzieci poniżej 12. roku życia mogą korzystać z promu za darmo dodatkowa opłata za samochód - od 2300 do 3000 ISK (około 69 - 90 zł) prom Stykkishólmur - Flatey - Brjánslækur (ceny różnią się w zależności od sezonu) sezon letni (od czerwca do końca września) dorośli - 5760 ISK (około 172,80 zł) seniorzy w wieku 67 lat lub starsi - 4610 ISK (około 138,30 zł) młodzież w wieku 16-20 lat - 2880- ISK (około 86,40 zł) dzieci i młodzież poniżej 16. roku życia mogą korzystać z promu za darmo sezon zimowy (pozostałe miesiące) dorośli - 4460 ISK (około 133,80 zł) seniorzy w wieku 67 lat lub starsi - 3560 ISK (około 106,80 zł) młodzież w wieku 12-15 lat - 2230 ISK (około 66,90 zł) dzieci poniżej 12. roku życia mogą korzystać z promu za darmo prom Árskógsströnd - Hrísey dorośli - 1500 ISK (około 45 zł) dzieci i młodzież w wieku 12-15 lat - 750 ISK (około 22,50 zł) Ceny atrakcji turystycznych stan na luty 2020 Ceny płatnych atrakcji turystycznych w Islandii należą do wysokich. Na szczęście oprócz nielicznych wyjątków (jak krater Kerið) niemal wszystkie atrakcje związane z naturą są darmowe. Płatne mogą być jedynie parkingi znajdujące się przy samych atrakcjach. Więcej o islandzkich atrakcjach przeczytacie w naszym artykule: Islandia: atrakcje, zabytki i ciekawe miejsca. Co warto zobaczyć? Drogie z perspektywy polskiego turysty są za to wejściówki do muzeów i skansenów. Do niskich nie należą też bilety wstępu do najpopularniejszych gorących źródeł. Poniżej przygotowaliśmy tabelkę z listą kilkudziesięciu różnych atrakcji na terenie Islandii. Atrakcja Cena w ISK Cena w przeliczeniu na PLN Krater Kerið 400 ISK około 12 zł Mývatn Nature Bath (sama wejściówka) 5000 ISK około 154 zł baseny termalne Secret Lagoon 3000 ISK około 92 zł jaskinia lawowa Raufarhólshellir (Lava Tunnel) - wycieczka 1-godzinna 6900 ISK około 214 zł jaskinia lawowa Raufarhólshellir (Lava Tunnel) - z dojazdem 11900 ISK około 370 zł Blue Lagoon (sama wejściówka / cena uzależniona od pory dnia od około 6900 do około 11900 ISK około 207 - 357 zł Glaumbær - skansen z domkami torfowymi i muzeum 1700 ISK około 51 zł Víðimýrarkirkja - kościół pokryty darnią w Víðimýri 1000 ISK około 30 zł Wrak samolotu Dakota (Solheimasandur Plane Wreck) bezpłatnie bezpłatnie Wrak samolotu Dakota - dojazd z i do parkingu 2500 ISK około 75 zł Muzeum i skansen Skógar 2000 ISK 62 zl Turyści pragnący spędzić więcej czasu w Reykjavíku mogą rozważyć zakup specjalnej karty turystycznej Reykjavík City Card, która zapewnia darmowe wejście do wielu atrakcji oraz darmową komunikacje publiczną. Dostępne są karty w trzech wariantach czasowych: 24-, 48- i 72-godzinna. Ceny karty: wersja 24-godzinna dorośli - 4000 ISK (około 123 zł), wersja 24-godzinna dzieci - 1650 ISK (około 51 zł), wersja 48-godzinna dorośli - 5600 ISK (około 173 zł), wersja 48-godzinna dzieci - 2650 ISK (około 82 zł), wersja 72-godzinna dorośli - 6900 ISK (około 213 zł), wersja 72-godzinna dzieci - 3600 ISK (około 111 zł). Więcej informacji można znaleźć na tej stronie. Ceny w restauracjach oraz ceny szybkich ciepłych przekąsek Ceny w islandzkich restauracjach należą do wysokich. W zależności od miejsca za danie główne zapłacimy od 1500 ISK (około 45 zł, najtańsze dania) do nawet 4000 ISK lub więcej (około 120 zł). Z naszych obserwacji zdecydowanie łatwiej znaleźć budżetową knajpkę w Reykjavíku (np. na terenie dawnego portu - Old Harbour) niż poza stolicą w restauracjach położonych w okolicy atrakcji turystycznych. Przykładowe ceny w lokalu Lamb street food (Reykjavík), który serwującym dania uliczne w bardziej restauracyjnej oprawie: falafel - około 1890 ISK (około 56,70 zł) dania z baraniną - od 1990 do 2180 ISK (około 59,70 - 65,40 zł) sałatka z baraniną lub falafelem - od 2280 do 2380 ISK (około 68,40 - 71,40 zł) piwo małe - około 800 - 900 ISK (około 24 - 27 zł) piwo duże - około 1100 - 1300 ISK (około 33 - 39 zł) herbata - 450 ISK (około 13,50 zł) Popularną przekąską w Islandii są lokalne hot-dogi (spotykane pod nazwą pylsa lub pulsa), które dostaniemy już za około 500 ISK (około 15 zł). Przykładowe ceny w budce Pylsuvagninn á Akureyri (Akureyri Hot Dog Stand): Pylsa með öllu - 450 ISK (około 13,50 zł) Grilluð pylsa með öllu (grillowany hot-dog) - 530 ISK (około 15,90 zł) Pylsa með kartöflusalati (hot-dog z sałatką ziemniaczaną) - 730 ISK (około 21,90 zł) Pylsa með grænmeti og kryddi (hot-dog z warzywami i przyprawami) - 830 ISK (około 24,90 zł) Pylsa með osti (hot-dog z serem) - 930 ISK (około 27,90 zł) Grilluð pylsa með beikoni (grillowany hot-dog z bekonem) - 730 ISK (około 21,90 zł) Akureysk pylsa með öllu (lokalny hot-dog z dodatkami) - 630 ISK (około 18,90 zł) Vegan hot-dog - około 600 - 900 ISK (około 18 - 27 zł) Ceny alkoholu Bez wątpienia Islandia nie jest rajem dla piwoszy ani adoratorów mocniejszych trunków. Za piwo w lokalu zapłacimy od około 1000 ISK (30 zł) do nawet 1500 ISK (45 zł), czyli bardzo dużo nawet jak na zachodnie standardy. Co więcej, w zwykłym sklepie lub supermarkecie nie zakupimy żadnego napoju alkoholowego o zawartości alkoholu większej niż Wszystkie mocniejsze alkohole sprzedawane są w zarządzanej przez państwo sieci sklepów Vínbúðin. W całym kraju istnieje około 50 sklepów tego typu. Ceny są tam niższe niż w lokalach gastronomicznych - najtańsze małe piwo zakupimy już od około 300 ISK (9 zł). Listę wszystkich sklepów Vínbúðin możemy sprawdzić na tej stronie . Ceny parkingów stan na luty 2020 O ile większość atrakcji naturalnych odwiedzimy za darmo, tak przy niektórych z nich znajdziemy płatny parking, którego cena wynosi z reguły od 750 ISK do 1000 ISK (około 21 - 30 zł). Za parking można zapłacić kartą i w ramach opłaty będziemy mogli za darmo skorzystać z jednej z toalet. Płatne strefy parkingowe znajdziemy w stolicy kraju. Reykjavík podzielony jest na cztery strefy (P1 do P4), z których każda różni się ceną za godzinę postoju. Co warte odnotowania - opłata za parking pobierana jest tylko w konkretnych godzinach. W strefach P1,P2 i P3 od poniedziałku do piątku od 9:00 do 18:00 i w sobotę od 10:00 do 16:00. W strefie P4 za parking zapłacimy tylko od poniedziałku do piątku od 8:00 do 16:00. W niedzielę więc zaparkujemy zawsze za darmo. Opłaty za parking w Reykjavíku: strefa P1 - 370 ISK (około 11,10 zł) za godzinę, strefa P2 - 190 ISK (około 5,70 zł) za godzinę, strefa P3 - 190 ISK (około 5,70 zł) za pierwszą i drugą godzinę, 55 ISK (około 1,65 zł) za każdą kolejną, strefa P4 -190 ISK (około 5,70 zł) za godzinę. Aktualne dane z cenami można znaleźć na tej stronie. W mieście Akureyri parkowanie jest darmowe, ale z dużymi ograniczeniami. Od 10:00 do 16:00 w centrum możemy zaparkować tylko na określony i niedługi okres czasu (od 15 minut do 2 godzin). Przy każdym parkingu znajdziemy informacje na jak długo możemy zostawić samochód. Po zaparkowaniu musimy za szybą umieścić kartkę z godziną rozpoczęcia postoju. Możemy napisać ją sami lub odebrać specjalną kartę zegarową w dowolnym banku, punkcie informacji lub stacji benzynowej. Parkowanie od 16:00 do 10:00 nie ma już tych ograniczeń. Ceny paliwa stan na luty 2020 Za litr benzyny w Islandii zapłacimy około 235 ISK (7,24 zł), a za litr oleju napędowego około 227 ISK (6,99 zł). Opłaty drogowe stan na luty 2020 W lutym 2020 roku w całej Islandii istniał tylko jeden płatny odcinek drogi - tunel Vadlaheidargong zlokalizowany na wschód od miasta Akureyri. Przejazd samochodem osobowym kosztuje 1500 ISK (około 46 zł). Więcej szczegółów o sposobie płatności napisaliśmy w artykule Podróż samochodem po Islandii - wynajem, drogi, zagrożenia. Ceny noclegów Ceny noclegów w Islandii są bardzo zróżnicowane. W dużych ośrodkach jak Reykjavik czy Akureyri, oraz przy turystycznych miastach na południu kraju, nocleg dla dwóch osób ze współdzieloną łazienką może kosztować nawet 13 300 ISK (400 zł). Trochę dalej od najbardziej turystycznych miejsc noclegi potrafią być tańsze i kosztować około 7 315 ISK (220 zł) za pokój dla dwóch osób ze współdzieloną łazienką. Przykładem budżetowego obiektu na południu wyspy jest Art Hostel and Apartments. Warunki na miejscu są poprawne - goście mogą skorzystać z tarasu oraz części wspólnej. Za dobę w pokoju czteroosobowym ze wspólną łazienką pod koniec czerwca 2019 płaciliśmy tam 10 041 ISK (302 zł). Na pewno wybierając się do Islandii warto zarezerwować noclegi dużo wcześniej. Naszym zdaniem dobrze jest jednak wybierać te (o ile oczywiście nie trafimy na dużą promocję), które mają długi czas bezpłatnego odwołania. Sami podczas podróży zrezygnowaliśmy z jednego noclegu i znaleźliśmy nowy w samym centrum Akureyri za około 7 000 ISK (210 zł) dla dwóch osób z łazienką, podczas gdy jeszcze miesiąc wcześniej w tym samym terminie najtańsze opcje były niemal dwa razy droższe. Sprawdź dostępne noclegi w Islandii. Tylko jeden kraj Europy nie ucierpiał z powodu chmury pyłu. Na Islandii życie toczyło się bez większych zakłóceń. Miejscowi szykują się na wypadek wybuchu znacznie większego wulkanu. Żeby zobaczyć to, o czym od dwóch tygodni trąbią światowe media, trzeba wyjechać 25 km za miasto. Dopiero stamtąd widać potężną chmurę nad wulkanem Eyjafjöll. W samym Reykjaviku nie ma śladu pyłu, zima powoli dobiega końca. Podczas gdy w Europie tysiące pasażerów koczowało na lotniskach, a przewoźnicy tracili setki milionów dolarów dziennie z powodu odwołanych lotów, na samej Islandii latano bez problemów. Widok dymiącego wulkanu budzi grozę, ale tylko 10 proc. powierzchni Islandii zostało dotkniętych skutkami erupcji, głównie opadami pyłu wulkanicznego. Większość powędrowała w wysokie warstwy atmosfery i tamtędy, pchana wiatrami, dotarła nad kontynentalną Europę. Islandzkie wulkany wybuchają średnio co dwa–trzy lata. O nadchodzącej erupcji Eyjafjöll wiedziano od listopada 2009 r. – świadczyła o tym rosnąca liczba wstrząsów sejsmicznych oraz nieznaczne unoszenie się powierzchni wulkanu. Od początku marca departament obrony cywilnej, część tutejszej policji, organizował spotkania w zagrożonym obszarze. Ostatnie ćwiczenia ewakuacji odbyły się tam w 2006 r., wtedy też powstała lista telefonów mieszkańców zagrożonych terenów. 20 marca nastąpiła erupcja w siodle między lodowcami Eyjafjallajökull i Mỳrdalsjökull (jökull to po islandzku „lodowiec”). Powstała szczelina długości 200 m, z której przez dwa tygodnie wylewała się magma. Erupcja szybko została okrzyknięta „turystyczną” – okazała się mało groźna i można było podejść bardzo blisko gorącej jeszcze lawy. Islandczycy w żywiole Właściwa erupcja zaczęła się 14 kwietnia. Kaldera wulkanu była przykryta czapą lodowca o grubości 200–250 m, więc zanim lawa wydostała się na powierzchnię, musiała stopić sporo lodu. Dlatego oceniano, że największym zagrożeniem nie będzie sam wybuch, tylko powódź. I faktycznie, masy wody z roztopionego lodowca spłynęły do laguny poniżej i dalej do rzeki Markarfljót. Już wcześniej władze zdecydowały o zniszczeniu odcinków drogi krajowej nr 1, głównej arterii kraju, okalającej całą wyspę. Chodziło o to, by woda z lodowca mogła przedostać się wprost do oceanu i nie zniszczyła pobliskiego mostu. Obecnie droga jest znowu przejezdna, choć w pobliżu wulkanu występują duże ograniczenia widoczności ze względu na unoszący się w powietrzu pył. W ciągu ostatnich dni w niektórych miejscach widoczność była zerowa. Zmaganie się z przyrodą jest wpisane w tożsamość Islandczyków. – Nie jestem pewna, czy Islandczycy faktycznie lepiej sobie radzą z katastrofami naturalnymi i akceptacją siły przyrody – mówi Kristín Loftsdóttir, profesor antropologii z University of Iceland w Reykjaviku. – Z moich badań wynika, że mają świadomość ukształtowania przez nieustanne zmagania z trudnymi warunkami. Nawet w trakcie obecnego kryzysu ekonomicznego pojawiały się głosy, że Islandczycy dadzą sobie radę, bo przywykli do gorszych rzeczy. – Nasze instytucje są bardzo dobrze przygotowane na działanie w ekstremalnych warunkach i ratowanie ludzi – dodaje Loftsdóttir. Jest to o tyle łatwe, że na całej wyspie mieszka 300 tys. ludzi, tyle co w Katowicach, z tego dwie trzecie w Reykjaviku. Problemem jest raczej powierzchnia – pozostała ludność Islandii jest rozproszona na obszarze równym jednej trzeciej terytorium Polski, choć miasta i wsie skupiają się na wybrzeżu. Społeczeństwo jest mimo to na tyle zwarte, że śmierć dwóch Islandczyków, którzy dwa tygodnie temu wybrali się podziwiać „turystyczną” erupcję i zamarzli, była przeżywana niemal jak narodowa tragedia. Śmierć wskutek samej erupcji wulkanu jest tutaj raczej niemożliwa – nad bezpieczeństwem ludności czuwa nie tylko policja i straż pożarna, ale także Czerwony Krzyż i specjalne zespoły poszukiwawczo-ratownicze. – Działamy według planu kryzysowego, który jest wszystkim znany – mówi Sólveig Ólafsdóttir z Czerwonego Krzyża. Każdy zna swoje miejsce: Czerwony Krzyż odpowiada za otwarcie schronisk i uruchomienie telefonu kontaktowego dla osób poszukujących swoich bliskich. Policja i zespoły poszukiwawczo-ratownicze za samą ewakuację, w tym powiadomienie każdego, kto musi opuścić dom, esemesem lub telefonem i sprawdzenie, czy wszyscy zostali ewakuowani. W tym roku odbyły się już trzy akcje ewakuacyjne: 20 marca, 14 kwietnia i 15 kwietnia. Ewakuowano 700 osób. Najdłuższy okres zagrożenia trwał 4 dni – w okolicach Drangshlíđ i Heimaland. Większość ludzi wróciła już do swoich domów. Kryzysowa szkoła Wskutek erupcji Eyjafjöll ucierpiała najbardziej setka rolników, których gospodarstwa i pola zostały przykryte 5–6-centymetrową warstwą pyłu. Jest prawdopodobne, że będą musieli opuścić swoje farmy na zawsze, bo pył pokrył ziemię twardą skorupą i będzie trudny do usunięcia. Niektórzy już oddają część swoich zwierząt do rzeźni, bo wiedzą, że w obecnych warunkach nie wyżywią ich wszystkich. – 15 kwietnia ludzie mieli zaledwie pół godziny na opuszczenie zagrożonego obszaru. Uciekali z gospodarstw w roboczych strojach, tak jak stali. Nie mieli czasu, żeby cokolwiek ze sobą z domu zabrać – mówi Ólafsdóttir. Czerwony Krzyż stara się zapewnić tym osobom również pomoc psychologiczną. Zespoły poszukiwawczo-ratownicze działają w wielu krajach, gdzie występuje zagrożenie ze strony przyrody, np. Kanadzie. Ale te na Islandii są szczególne. – Właściwie od najmłodszych lat, szczególnie w harcerstwie, dzieci przyswajają sobie ten rodzaj myślenia, że trzeba dbać o innych i nieść im pomoc, jeśli tylko się potrafi – mówi Ingveldur Ţórđardóttir z centrum kryzysowego departamentu obrony cywilnej. Z takim nastawieniem młodzi ludzie trafiają później do zespołów, a niektórzy zostają zawodowymi ratownikami. Pierwszy zespół poszukiwawczo-ratowniczy został założony na Islandii w 1918 r. w Vestmanneyjar. Obecnie działa ich ponad 100 i pokrywają całą Islandię. W rejonie Myvatn w północno-wschodniej części kraju co drugi mężczyzna działa w zespole poszukiwawczo-ratowniczym. – W każdej chwili mogę dostać esemesa, że zdarzył się wypadek i mój zespół jest potrzebny – mówi Sćmundur Ţór Sigurđsson, na co dzień przewodnik. Udział w akcji jest dobrowolny. Rząd wykłada ok. 20 proc. na zakup ciężkiego sprzętu dla zespołów poszukiwawczo-ratowniczych, pozostałe środki pochodzą ze sprzedaży fajerwerków przed Nowym Rokiem, które Islandczycy uwielbiają i kupują w dużych ilościach, oraz ze zbiórek. – Do zespołu może się zapisać każdy. Po jednym czy dwóch sezonach i szkoleniu można brać udział w akcjach ratunkowych. Zespoły jeżdżą też za granicę – islandzki jako pierwszy przybył na Haiti, by ratować ludzi po trzęsieniu ziemi. Szacuje się, że wulkan Eyjafjöll stopił jedną trzecią masy znajdującego się na nim lodowca. Woda już spłynęła, dziś największym problemem jest pył, który utrudnia normalne funkcjonowanie wielu wsi w pobliżu wulkanu. Islandczycy z obawą spoglądają też na sąsiedni wulkan Katla – jego kaldera ma 10 km średnicy, a erupcje są 10-krotnie silniejsze. Dziś jest ukryty pod lodowcem Mỳrdalsjökull, ale w przeszłości wybuchy Eyjafjöll zawsze poprzedzały aktywność Katli – tak było w latach 920, 1612 i 1821. W latach 1821–1823 Eyjafjöll na przemian wybuchał i cichł aż do momentu, gdy wybuchła sąsiednia Katla. Groźna siostra Katla wybuchała też sama z siebie, ostatnio w 1918 r. Jeśli obudzi się naprawdę, wywoła znacznie groźniejsze powodzie niż te z kwietnia, a pył może sparaliżować ruch lotniczny nad Atlantykiem. W ubiegłą środę ostrzegł przed tym prezydent Islandii. Na razie wulkany paraliżują miejscową politykę. Erupcja Eyjafjöll zbiegła się w czasie z publikacją raportu komisji parlamentarnej, badającej przyczyny islandzkiego kryzysu gospodarczego. – Różne media zajęły się różnymi sprawami: jedne wulkanem, inne raportem – zauważa antropolożka Loftsdóttir. Na dymiącej górze skupiła się np. gazeta „Morgunblađiđ”, której redaktorem naczelnym jest David Oddsson, były premier i minister spraw zagranicznych, który w czasie kryzysu kierował bankiem centralnym. A jedną z przyczyn zapaści gospodarczej na wyspie w 2008 r. był niedostateczny nadzór nad islandzkimi bankami. – Mam nadzieję, że raport nie pozostanie całkowicie w cieniu wulkanu – dodaje Loftsdóttir. O to nie będzie trudno, jeśli Katla wybuchnie w ciągu nadchodzącego półrocza, jak straszą wulkanolodzy. Jakob Johann Stakowski, student geografii na University of Iceland w Reykjaviku, jest innego zdania – twierdzi, że wielka siostra Eyjafjöll może równie dobrze dać o sobie znać za 5–10 lat albo wcale. Wulkany są bardzo zmienne, trudno przewidzieć, co się z nimi stanie. Póki co w Reykjaviku życie toczy się swoim rytmem: zaczyna rano od gazety, kończy wieczorem kąpielą w basenie z gorącą wodą. I oby tak pozostało.

zycie na islandii forum