Jesteś w: Ostatni dzwonek-> Mistrz i Małgorzata Świat przedstawiony w powieści „Mistrz i Małgorzata” – realizm i fantastyka W powieści Bułhakowa Małgorzata jako wiedźma lata na miotle, podróżuje samochodem z gawronem jako kierowcą, kąpie się we krwi, namaszcza się cudownym odmładzającym kremem.
Jesteś w: Ostatni dzwonek-> Mistrz i Małgorzata Motyw miłości w „Mistrzu i Małgorzacie” Miłość pomiędzy mistrzem a Małgorzatą pisarz przedstawił w wielu aspektach: cierpienia, tęsknoty, oczekiwania, wspólnej pasji, wspólnie spędzanego czasu, „cichego braterstwa dusz” oraz ogromnej siły, zdolnej przezwyciężyć przeciwności losu.
Pozostałe. Mistrz i Małgorzata (1988) e03 Małgorzata (1990) - Sprawdź informację o tym odcinku: obsada, twórcy, galeria i forum odcinka.
Watch Mistrz i Małgorzata cz. 4 - 1988 - Miasto on Dailymotion. Log in Sign up. Watch fullscreen. 6 months ago. Mistrz i Małgorzata cz. 4 - 1988. Miasto. Follow.
Jesteś w: Ostatni dzwonek-> Mistrz i Małgorzata Główne wątki „Mistrza i Małgorzaty” Szatan pomaga odzyskać Małgorzacie jej ukochanego mistrza, a dowcipnisie Korowiow i Behemot „bawią” w mieście, uprzykrzając życie tym, których cechuje podłość, nikczemność, niegodziwość. Demolują wielki magazyn sklepowy dla
MISTRZ i MAŁGORZATA | 20 PAŹDZIERNIK 2022 | GODZINA 19:00. - BILETY: 69 ZŁ -. „Mistrz i Małgorzata Rockowy teatr” in pariete M. Bułhakow to kolejna, po kultowym spektaklu muzycznym „Łajza”, realizacja teatralna braci Pachulskich. Twórcy „Łajzy” zaprezentują „Mistrza i Małgorzatę” na deskach Sceny Monopolis w sposób
Personifikacja Śmierci była kobietą, nagą, wychudzoną, o szkaradnym wyglądzie. Z oczu płynęła jej krew, poruszała się w sposób bezładny, jakby miała atak epileptyczny. W reakcji na to spotkanie Mistrz padł krzyżem na kościelną posadzkę i rozpoczął gorliwe modlitwy. Wyrwało go z nich dopiero przemówienie szkaradnej postaci.
Woo8G. Jesteś w:Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata Postać mistrza pojawia się w dziele Michaiła Bułhakowa dopiero w rozdziale 13, części I. Tytuł rozdziału brzmi: Pojawia się bohater i jest to niemal sugestia autora, że od tej pory wszystkie powieściowe wydarzenia zaczną się „wyjaśniać”. Mistrza poznajemy jako anonimowego pensjonariusza kliniki dla psychicznie chorych, w chwili, gdy ubrany w szpitalną piżamę, przekrada się balkonem do sąsiedniego pokoju, gdzie akurat przebywa poeta Iwan Bezdomny. Bohater wygląda na trzydzieści osiem lat, ma ciemne włosy, ostry nos, przerażone oczy i dokładnie ogoloną twarz: „Do pokoju ostrożnie zaglądał mniej więcej trzydziestoośmioletni człowiek, ciemnowłosy, starannie wygolony, o ostrym nosie i przerażonych oczach.” Nie chce zdradzić swojej tożsamości, uważa, że ten fakt nie ma większego znaczenia: „ – Nie mam już nazwiska – odparł z posępną pogardą dziwny gość. – Wyrzekłem się go, jak zresztą wszystkiego w tym życiu. Puśćmy to w niepamięć.” Zamiast tego woli, by nazywano go mistrzem i sam tak się przedstawia, na dowód wkładając na głowę czarną czapeczkę w wyhaftowaną żółty jedwabiem literą „M”: „ – Jestem mistrzem” – mówi. Tak zaczęła nazywać go ukochana i podarowała mu wspomniane nakrycie głowy. W przeszłości pracował w muzeum, bo z wykształcenia był historykiem i znał kilka języków obcych, ale pewnego dnia wygrał na loterii sto tysięcy rubli. Od tamtej pory zaczął żyć wedle swojego uznania. Wynajął skromne dwupokojowe mieszkanie w pobliżu Arbatu i zaczął pisać powieść o piątym procuratorze Judei – Poncjuszu Piłacie. Z tym zamiarem nosił się już od dawna, ale dopiero wygrana umożliwiła mu realizację marzenia, miał więcej czasu, jadał w niezbyt drogich restauracjach, chodził nienagannie ubrany, czasem wybierał się na przechadzki. Podczas jednej z nich poznał Małgorzatę. Zwróciła jego uwagę, pękiem żółtej mimozy niesionym w ręku. Ponadto była piękna, a w jej oczach malowała się „niesłychana samotność”. Zaczęli ze sobą rozmawiać, a wkrótce potajemnie spotykać się, bo nieznajoma miała męża. Mistrz też kiedyś był żonaty, ale „epizod” ów poczytywał za porażkę i począł wykluczać go ze swojej pamięci. Opowiada o tym Bezdomnemu: „ – To pan był żonaty? - No tak, (...) Z tą... z Warią... z Manią... nie, z Warią... taka sukienka w paski, muzeum... Zresztą nie pamiętam.”Małgorzata odwiedzała mistrza w jego skromnym lokum, wspólnie spędzali czas, a ona stała się pasjonatką pisanej przez niego powieści: „Ten, który nazywał się mistrzem, gorączkowo pracował nad swą powieścią i owa powieść pochłonęła również nieznajomą. (...) Zanurzywszy we włosach szczupłe palce o ostrych paznokciach, czytała w nieskończoność to, co już napisał, a przeczytawszy zaczynała szyć tę właśnie czapeczkę. (...) Wróżyła mu sławę, ponaglała go i właśnie wtedy zaczęła nazywać go mistrzem.” Gdy powieść została ukończona, autor oddał ją do druku, a następnie do recenzji. Opinie były nieprzychylne, a gdy wydrukowano fragment dzieła, zaczęto drwić z twórcy i szykanować go na łamach prasy. Czynili to redaktorzy: Aryman, Laurowicz i Łatuński: „ (...) Następnego dnia w innej gazecie ukazał się też inny artykuł, podpisany przez Mścisława Laurowicza. Autor domagał się bezlitosnej rozprawy z piłatyzmem i z tym religanckim tandeciarzem, który umyślił sobie, że przemyci (znów to przeklęte słowo!) piłatyzm na łamy czasopism.” Pisarz męczył się psychicznie, utracił wiarę w to, co robił. Nagle ogarniały go nieuzasadnione lęki. Zaczynał cierpieć na depresję. Małgorzata coraz częściej wychodziła na samotne spacery, a on zaprzyjaźnił się z niejakim Alojzym Mogaryczem – pasjonatem literackim, który starał się objaśniać mu sens ukazujących się nadal krytycznych recenzji. Potem okazało się, że „przyjaciel” doniósł na niego odpowiednim organom. Zajęto mieszkanie mistrza, ale wcześniej mistrz, w przystępie rozpaczy, zdążył jeszcze spalić część rękopisów. Niektóre „ocaliła” ukochana. By ratować siebie i nie pogrążać najdroższej kobiety, która cierpiała z jego powodu, zgłosił się do kliniki doktora Strawińskiego. Nie wierzył, że jeszcze kiedyś spotka Małgorzatę, tak samo jak nie wierzył w to, że ona jeszcze go kocha. W szpitalu, dzięki środkom antydepresyjnym, odnalazł względny 1 2 Zobacz inne artykuły:Partner serwisu: kontakt | polityka cookies
"Mistrz i Małgorzata" jest zupełnie inna od tych wszystkich książek, które teraz czytałam. Ma w sobie coś zupełnie innego, coś, czego nie potrafię nazwać. Najważniejsze dla mnie jest to, że wciąga w zupełnie inny sposób, niż pozostałe książki. Nie ma jakichś zaskakujących zwrotów akcji, nie zaskakuje, nie wbija w fotel. Ale mimo to wciąga niesamowicie. To trochę tak, jakby owinęła się dookoła mnie niewidzialnymi sznurkami i nie pozwalała ani na chwilę przerwać czytania. Co sprawia, że książka ta jest taka niesamowita? Wciąż nie wiadomo. Być może to niemalże poetycki język Bułhakowa. A może to sama istota tej książki. Jej znaczenia, wartości z niej płynące. Jestem niemalże pewna, że gdy za jakiś czas ponownie sięgnę po tę książkę (a zrobię to na pewno, gdyż wkrótce będzie ona moją lekturą), wyniosę z niej coś nowego. Dojrzę jakieś ukryte metafory, których nie mogłam ujrzeć tym razem. Pytanie jeszcze, co mi się w niej tak bardzo spodobało? Bo skoro jestem nią tak oczarowana, musi być tego jakiś powód. Powodów jest wiele. Oczywiście Rosja oraz (prześmiewczy) stosunek Bułhakowa do Rosji tamtych czasów. Woland, miłość Mistrza i Małgorzaty, opowieść o Piłacie, którą czytałam z niemalże ekstazą. Ukazanie religii i ateistów, no i naturalnie Woland. Szatan, który pragnąc zła, wiecznie czyni dobro. A największą mą sympatię zdobył Behemot. Postać ta niemal od razu zdobyła moją sympatię i uwielbienie. "- Bardzo proszę o wydanie mi zaświadczenia - tocząc dzikim wzrokiem powiedział z wielkim naciskiem Mikołaj Iwanowicz - zaświadczenia, gdzie spędziłem dzisiejszą noc. (...) - Zaświadcza się niniejszym, że okaziciel niniejszego zaświadczenia, Mikołaj Iwanowicz, spędził wyżej wymienioną noc na balu u szatana, gdzie został zaangażowany jako środek lokomocji... otwórz, Hella, nawias, a w nawiasie napisz "wieprz". Podpisano - Behemot". Jest to książka, za którą Bułhakow oddał życie. Jej się nie odkłada na półkę, powoli o niej zapominając. Do tej książki wraca się nieustannie. To trochę tak jak z narkotykiem. Wzięło się raz, trzeba wziąć kolejny. Książka bez wad? Na to wygląda. Najwyraźniej owe wady nieźle się przede mną ukryły.
Jesteś w:Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata Mistrz i Małgorzata to para tytułowych bohaterów. Dzieje ich miłości poznajemy dzięki opowieści pewnego pensjonariusza szpitala dla umysłowo chorych. Tą postacią jest sam mistrz. Poznali się niby przypadkiem na jednej z moskiewskich uliczek. Ona spacerowała, przekonana o bezsensie istnienia. Nie satysfakcjonowało jej dotychczasowe życie. Mimo bogactwa i dobrego, troskliwego męża nie czuła się spełniona emocjonalnie. Tęskniła za prawdziwym uczuciem; „No więc ona mówiła, że wyszła tego dnia z bukietem żółtych kwiatów właśnie po to, bym ją wreszcie odnalazł, i gdyby tak się nie stało, otrułaby się, bo jej życie było pozbawione sensu.” Mistrza poraziła nie tyle uroda dziewczyny, co „niezwykła, niesłychana samotność malująca się w jej oczach.” Od tamtej chwili zaczęli widywać się w tajemnicy. Piękna nieznajoma odwiedzała mistrza w jego malutkiej suterenie przy zaułku Arbackim. Skromne mieszkanko wynajmował za pieniądze, które udało mu się wygrać na loterii. Część wygranej powierzył „na przechowanie” ukochanej. Mistrz w tym czasie pisał swoją powieść, której fabuła niezwykle zainteresowała Małgorzatę. Stała się jego osobistą recenzentką. „(...) mówiła, że w tej powieści jest całe jej życie.” Zakochani razem spędzali czas i Małgorzata stała się potajemną żoną mistrza, tak też zaczęła go nazywać: „ przychodziła, natychmiast wkładała fartuch i w wąskim korytarzyku, gdzie był zlew, którego obecność tam z taką dumą podkreślał nieszczęsny chory, zapalała na drewnianym stole prymus i przygotowywała śniadanie, które zjadali następnie przy nakrytym owalnym stole w pierwszym pokoju. Kiedy zrywały się majowe burze, a tuż za oślepłymi okienkami z szumem płynęła ku ściekowi woda, grożąc zalaniem ich ostatniej przystani, zakochani rozpalali w piecu i piekli sobie w popielniku kartofle. (...) W suterenie rozlegały się śmiechy, a drzewa w ogródku po przejściu ulewy gubiły złamane przez wiatr gałązki i białe kiście.”Gdy mistrz ukończył powieść, oddał ją do przepisania, a następnie do recenzji. Te zaś były niepochlebne. Podjęta tematyka nie spodobała się krytykom. Dzieło odrzucono, a pisarz uznał, że jego życie i kariera literacka legły w gruzach. Zaczął chorować, odczuwał dziwne lęki. Ukochana radziła mu wyjazd nad Morze Czarne, ale zrezygnował. Poznał wówczas Alojzego Mogarycza. Zaprzyjaźnili się, lecz była to przyjaźń pozorna. Wkrótce mistrz zdecydował o spaleniu rękopisu. Fragmenty powieści ocaliła z płomieni Małgorzata. Anonimowi ludzie eksmitowali mistrza z jego sutereny w momencie, kiedy jego ukochana zdecydowała się porzucić męża. Z objawami choroby psychicznej mistrz trafił do szpitala. Pobyt w nim trwał dwa lata. Podejrzewał, że Małgorzata dawno o nim zapomniała i z pewnością już go nie kocha. Pomylił się. Gdy tylko zjawiła się w mieście świta Wolanda, Małgorzata „zaprzedała duszę diabłu”, by odzyskać ukochanego. Została wiedźmą i królową na szatańskim balu. Z uległej, kochającej, pięknej kobiety zmieniła się w walczącą o swoje szczęście, zmysłową, energiczną i mściwą czarownicę: zdemolowała mieszkanie publicysty Łatuńskiego, który na łamach prasy znieważył i ośmieszył mistrza; podrapała zdrajcę Alojzego Mogarycza: „ – Popamiętasz wiedźmę, popamiętasz1 – wczepiła się paznokciami w twarz Alojzego Mogarycza.” Wszechpotężny szatan pomógł zakochanym odbudować szczęście, ponadto zabrał ze sobą do innego wymiaru, by tam mogli cieszyć się z odzyskanego uczucia i napawać wiecznym spokojem. Najwyraźniej uznał, że współczesny, pełen absurdu i zakłamania świat, stałby się wrogiem ich miłości: „Popatrz, oto jest już przed tobą twój wieczysty dom, który otrzymałeś w nagrodę. Widzę już okno weneckie i dzikie wino, które wspina się aż pod sam dach. Oto twój dom, oto twój wieczysty dom.”Zobacz inne artykuły:Partner serwisu: kontakt | polityka cookies
Mistrz i Małgorzata jako utwór o kondycji artysty i jego stosunku do własnego dzieła Problem tworzenia jest jednym z podstawowych motywów utworu. W toku akcji często pojawiają się momenty, w których narrator ujawnia się, czasami mówi o procesie tworzenia powieści. Narrator przedstawia swoją historię jako autentyczną, czytelnik nie może mu jednak ufać. Mistrz i Małgorzata jest albo powieścią mistrza, otoczoną swobodną grą jego wyobraźni, albo wizją Bezdomnego, albo historią autentyczną. Czytelnik doznaje uczucia, że nie wie, w jakim świecie znajduje się naprawdę. Jest to zamierzony zabieg autora. W istocie czytelnik przebywa w zmyśleniu i realności jednocześnie, poddany wspólnemu zmyśleniu literatury! A więc w trzecim wymiarze, w którym “wszystko jest logiczne i wszystko jest możliwe”. W utworze postać mistrza – prawdziwego twórcy – jest przedstawiona w opozycji do pseudoartystów, literatów z Massolitu. Ich tak naprawdę nie interesuje literatura, ale możliwość wyjazdu na wakacje poza Moskwę. Tworzą pod publiczkę, tak jak powinno się tworzyć. Mistrz zaś przez swoją powieść, która jest dziełem życia, chce przedstawić ludziom pewną swoją wizję. Ta wizja stanowi – obok miłości do Małgorzaty – sens jego życia. Mistrz poprzez spalenie rękopisu sprzeniewierza się roli artysty, ale zostaje mu to wybaczone. Na uwagę zasługuje także słynne zdanie, wygłoszone przez Wolanda: „Rękopisy nie płoną” – prawdziwa twórczość przetrwa wszystko. Świadczy o tym także to, że mistrz nie musi zabierać ze sobą w ostatnią podróż egzemplarza swojej powieści, ponieważ ma w głowie każde jej zdanie i nie zapomni żadnego jej ten artykuł?TAK NIEUdostępnij
Jesteś w:Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata Postać Małgorzaty przybliża wstępnie tajemniczy mężczyzna, opowiadając o niej swojemu słuchaczowi w szpitalu. Z opowieści wyłania się portret nieszczęśliwej kobiety, której nie satysfakcjonuje dotychczasowe życie, ponieważ brak w nim prawdziwej miłości: „No więc ona mówiła, że wyszła tego dnia z domu z bukietem żółtych kwiatów właśnie po to, bym ją wreszcie odnalazł, i gdyby tak się nie stało, otrułaby się, bo jej życie pozbawione było sensu.” Następnie Bułhakow poświęca jej cały rozdział (Małgorzata) ukazując ją jako niezwykłej urody, inteligentną trzydziestolatkę. Była zamężna, ale bezdzietna. Wyszła za mąż w wieku dziewiętnastu lat. Nie mogła narzekać również na swoja sytuację materialną. Wiele kobiet chętnie by się z nią zamieniło: „(...) Małgorzata była piękna i mądra. (...) Trzydziestoletnia bezdzietna Małgorzata była żoną wybitnego specjalisty, który w dodatku dokonał pewnego odkrycia o ogólnopaństwowym znaczeniu. Jej mąż był młody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbiał żonę.” Para małżonków zamieszkiwała w pięknej gotyckiej willi w pobliżu Arbatu. Nie „dotykały” Małgorzaty sprawy dnia powszedniego, nie musiała pełnić roli gospodyni domu. Od tego miała służbę. Jej osobistą służącą była Natasza. W jej życiu brakowało jedynie miłości. Nie czuła się kochana. Pewnego dnia spotkała mistrza i miłość poraziła ich w jednej chwili. Czuli, jak gdyby obydwoje znali się od dawna. Pomiędzy parą przypadkowych przechodniów narodziło się potężne uczucie: „(...) mistrz i nieznajoma tak się pokochali, że stali się nierozłączni.” Małgorzata została pierwszą „czytelniczką” i „recenzentką” powieści mistrza, mawiała nawet, „że w niej kryje się całe jej życie”. Dostrzegła u ukochanego wielki talent, wspierała go, „nie mogła doczekać się przyobiecanych ostatnich słów o piątym procuratorze Judei.” Była przy najdroższym w chwilach dla niego trudnych, gdy kilku literatów w serii krytycznych artykułów, wyśmiało dzieło jego życia i talent. Pragnęła być z nim mimo jego osobistej porażki. Zdecydowała się odejść od męża. Pewnego jesiennego wieczoru zastała ukochanego w trakcie niszczenia powieści. Ocaliła fragmenty rękopisów, wyciągając je z ognia gołymi rękami: „Krzyknęła cicho, wyciągnęła z pieca gołymi rękami ostatni jeszcze nie spalony, zaledwie tlący się na krawędziach plik papierów i rzuciła go na podłogę. Dym natychmiast wypełnił pokój. Zadeptałem ogień, a ona opadła na kanapę i zaczęła płakać, niepohamowanie, spazmatycznie.”Gdy ukochany zniknął, myślała o nim, zastanawiała się, gdzie jest, a jej miłość ani na chwilę nie wygasła. Cierpiała z jego powodu, modliła się i błagała go, by „uwolnił” ją z myśli o sobie, lecz jego wizja i tak nieustannie ją prześladowała: „Jeżeli jesteś na zesłaniu, to dlaczego nie dajesz znaku życia? Ludzie przecież dają znać o sobie. Przestałeś mnie kochać? Nie, jakoś nie mogę w to uwierzyć. A więc zesłano cię i umarłeś... Jeżeli tak, to proszę - zwolnij mnie, pozwól mi wreszcie żyć, oddychać!” Była gotowa zrobić wszystko, żeby go odzyskać. Zawarła pakt z diabłem. Wytypowano ją spośród wielu moskiewskich Małgorzat, bo tylko ona mogła być idealną gospodynią balu. Jak twierdził Korowiow, płynęła w niej królewska krew, a na balu zwanym balem stu królów musiał być ktoś z królewskiego rodu. Miała przecież zostać partnerką samemu władcy piekieł: „ – Utarła się tradycja (...) – że gospodyni balu musi mieć na imię Małgorzata, to po pierwsze, a po drugie – powinna pochodzić z miejscowości, w której bal się odbywa. (...) Odszukaliśmy w tym mieście sto dwadzieścia jedną Małgorzatę, i czy pani uwierzy – Korowiow z rozpaczą klepnął się po udzie – żadna się nie nadaje! Aż wreszcie szczęśliwy traf... (...) - Ach królowo – filuternie terkotał Korowiow – kwestie krwi to najzawilsze problemy na świecie!”strona: 1 2 Zobacz inne artykuły:Partner serwisu: kontakt | polityka cookies
mistrz i małgorzata ostatni dzwonek